2008-10-11

Pociągiem dookoła Wrocławia

W sobotę 11 października 2008 koalicja wrocławskich organizacji pozarządowych Wrocław: Wspólna Sprawa zorganizowała przejazd pociągiem specjalnym relacji Wrocław Główny - Wrocław Główny, na ciekawej trasie dookoła miasta, liniami na co dzień nieużywanymi w ruchu pasażerskim - przez Wrocław Swojczyce, Jelcz Miłoszyce do Jelcza Laskowic, i z powrotem przez stacje towarową na Brochowie i południową obwodnicę Wrocławia. Przejazd miał popularyzować ideę kolei aglomeracyjnej w stolicy Dolnego Śląska. Pociąg był ogólnodostępny i darmowy, a pogoda tego dnia w niczym nie przypominała typowej październikowej aury. Było pięknie - słonecznie, gorąco i bezwietrznie. Warunki idealne na piknikową imprezę dla szerokiej publiczności.

Według ogłoszeń w prasie i Internecie zbiórkę uczestników imprezy wyznaczono w tradycyjnym miejscu dworcowych zbiórek, czyli "pod zegarem" - w holu dworca przy wejściu do głównego przejścia pod peronami. Tam czekali przedstawiciele organizatorów - grupa dziarskich dziewcząt i młodzieńców (ze sporą przewagą dziewcząt) w pomarańczowych czapkach krasnoludków, od których każdy otrzymywał znaczki, nalepki i ulotki zachęcające do obywatelskiej aktywności. Jak się później okazało, zbiórka była mocno fikcyjna, bo w tym samym czasie pociąg stał juz przy peronie i zapełniał się ludźmi, których przybyło mnóstwo. Kolejarze z PKP PR podstawili zmodernizowaną jednostkę EN57. Wydawałoby się, tabor odpowiedni do przejazdu promocyjnego, bo ładny i świeżo wyglądający, ale jak to w PKP, zafundowali też przykrą niespodziankę uczestnikom - w toalecie nie było wody. A dzień był upalny... Oto obrazki z inauguracji wycieczki:

wroclaw_glowny-05.jpgwroclaw_glowny-06.jpg

Z początku jechaliśmy znaną i ruchliwą trasą - przez Wrocław Mikołajów i Nadodrze do Sołtysowic - czyli linią, którą kursują pociągi do Warszawy, Łodzi czy Kluczborka. Nic specjalnego. W pociągu rozpoczął się konkurs wiedzy o samorządzie, w którym jednak, mimo szczerych chęci (ciekawe książki były w nagrodę) nie uczestniczyłem, bo któż by wówczas fotki robił? Atmosfera była taka, jaka powinna być podczas pikniku - gwar, hałas, śmiech, z przodu pociągu ktoś machał przez okno wielką chorągwią, dziarska pani w kwiecie wieku (prawdopodobnie jakaś znaczniejsza postać wśród organizatorów) zapraszała do wpisywania się do księgi pytań do prezydenta Rafała Dutkiewicza, a "krasnoludki" w pomarańczowych czapeczkach rozdawały kolejne porcje kolorowych nalepek. Na obrazkach: Wrocław Nadodrze i Sołtysowice.

wroclaw_nadodrze.jpgwroclaw_soltysowice-01.jpg

Ciekawie zrobiło się po odjeździe z Sołtysowic, bo wówczas wjechaliśmy na jednotorową linię do Jelcza, na której od kilku lat nie kursują pociągi pasażerskie. Przejechaliśmy wiaduktem nad ulicą Krzywoustego obok Centrum Handlowego Korona (gdyby tędy jeździły pociągi, dojazd do Korony dla mieszkańców Swojczyc, Wojnowa czy Dobrzykowic byłby dużo prostszy, stacja Sołtysowice leży tuż obok) i nieśpiesznie skierowaliśmy się, przez łąki i pola, dominujące w tej okolicy, ku nieodległym Kowalom. Na Kowalach jest przystanek PKP, więc, po zatrzymaniu się pociągu, licznie przybyła brać emkowska rzuciła się robić fotki. Z przodu, z tyłu, z boku - biedna jednostka była tego dnia pod nieustannym ostrzałem obiektywów różnej maści. Postój na Kowalach był zabawny. Tuż obok przystanku jest przejazd drogowy. Przez cały czas postoju pociągu (pewnie z 10 minut to trwało) szlabany pozostały opuszczone, zebrał się pokaźny ogonek samochodów z obu stron ruchliwej ulicy Kowalskiej. Kierowcy stali, pociąg też stał. A po przejeździe ganiali maniacy z aparatami. Wyglądało to tak, jakby dla nich zamknięto ruch - żeby sobie mogli popstrykać. Na obrazkach - wiadukt nad Krzywoustego i Wrocław Kowale:

wroclaw_soltysowice-01.jpgwroclaw_kowale-02.jpgwroclaw_kowale-01.jpgwroclaw_kowale-04.jpg

Fociści popstrykali, pociąg odjechał, szlabany się podniosły. I ruszyliśmy wzdłuż kanału Odry, mijając oddalone o kilkadziesiąt metrów, zakłady przemysłowe nad kanałem. Kolejową obsługę bocznic tych zakładów zapewnia stacja Wrocław Swojczyce, na której po kilkuminutowej, niezbyt szybkiej jeździe, mieliśmy następny postój. Swojczyce to szczególne dla mnie miejsce, bo tutaj jako dziecię pięcio-, czy sześcioletnie chadzałem na spacery z dziadkiem, a po jego śmierci z mamą. Mieszkaliśmy wówczas na Sępolnie, więc była to najbliższa stacja, na jaką mogliśmy się wybrać, a ja już wówczas darzyłem kolej wielką atencją. Wtedy, oczywiście, wszystko było inne - za mostami Chrobrego nie było wielkiej fabryki Volvo, wzdłuż Mydlanej aż do torów ciągnęły się dzikie pola z księżycowym krajobrazem, a samej linii kolejowej z daleka też nie było widać, bo nie stały przy niej słupy i bramki sieci trakcyjnej. Za to, mimo braku drutów, ruch był dużo intensywniejszy - co godzinę, dwie pojawiał się na stacji pociąg osobowy, najczęściej w zestawieniu SP42 + Bhp, zimą ciągnący za sobą kłęby pary, czasem na stacji mijały się dwa takie pociągi. Kursowały chyba wszystkie w relacji Wrocław Nadodrze - Opole, i pękały w szwach od ludzi. Na dworcu była czynna kasa, a stojąc na peronie można było podziwiać pracę drużyny manewrowej. Tory dodatkowe i bocznice pełne były wagonów towarowych - różnych: węglarek, krytych, cystern, przejeżdżały czasem bez zatrzymania pociągi towarowe z ST43 na czele. W drugiej połowie lat 80 linię zelektryfikowano, przebudowując przy okazji stację na Swojczycach - budynek został pięknie odmalowany na biało, perony ziemne zastąpiły wówczas standardowe, wyłożone płytami betonowymi. Po elektryfikacji zaczęły tędy kursować EN57 w tej samej relacji Nadodrze - Opole, trafiały się też pociągi z Wrocławia Głównego, ale rzadko. Współcześnie Swojczyce dalej obsługują spory ruch towarowy, więc pozostały czynną stacją. Peron zarósł trawą, ludzi spotyka się tu rzadko, bo dworzec stoi na uboczu, obok jest, jak to zwykle w pobliżu stacji, skład węgla, dokąd wielu interesantów nie chadza. A dworzec jest budynkiem mieszkalnym i siedzibą dyżurnego ruchu PLK. Tylu ludzi na peronie pewnie od kilku(nastu) lat Swojczyce nie widziały. Obrazki poniżej:

wroclaw_swojczyce-01.jpgwroclaw_swojczyce-02.jpgwroclaw_swojczyce-04.jpgwroclaw_swojczyce-02.jpgwroclaw_swojczyce-07.jpg

Następny postój mieliśmy na Wojnowie. Znowu mogłem sobie powspominać, tym razem dużo świeższe wydarzenia - bo na Wojnowie przez jakiś czas mieszkałem i dwa lata temu się stamtąd wyprowadziłem. Wojnów intensywnie się rozbudowuje, jest pełen domków jednorodzinnych i bardzo ubogi w sklepy i jakiekolwiek usługi czy rozrywki. Naturalnym miejscem zakupowo-rozrywkowych wojaży wojnowian jest więc Centrum Handlowe Korona. Dokąd dojazd bywa trudny. Ulica Strachocińska, główna arteria całej okolicy, a przy okazji droga wylotowa na Jelcz, często się korkuje, a autobusy 115 w weekendy kursują rzadko i w dodatku trzeba się na Swojczycach przesiadać w kursujące jeszcze rzadziej 118. Pociąg byłby idealny. Ale go nie ma. Na przystanku kolejowym (który często odwiedzałem, mieszkając w pobliżu) wiszą cały czas szczątki ostatniego rozkładu jazdy z bodaj dwiema parami pociągów na dobę. Kuriozum - linia biegnąca obok wielkiego centrum handlowego, licznych zakładów przemysłowych i coraz bardziej się zaludniających podmiejskich osiedli jest pozbawiona ruchu pasażerskiego. A PLK ją zapuszcza, więc perspektyw wznowienia ruchu nie ma, bo jeździ się z roku na rok wolniej. Piknikowo można się powlec w tempie iście jeleniogórskim, ale na ruch regularny chyba nie ma co liczyć, zresztą gdzie by się te pociągi miały mijać? Jedyną czynną stacją są Swojczyce, jest ruch towarowy, a im wolniej pociągi jeżdżą, tym dłużej zajmują szlak. Szkoda. Fotki.pl poniżej:

wroclaw_wojnow-01.jpgwroclaw_wojnow-01.jpgwroclaw_wojnow-03.jpgwroclaw_wojnow-06.jpg

Odjazd z Wojnowa oznaczał opuszczenie granic Wrocławia. Jechaliśmy niespiesznie przez zaorane już pola, mijając kolejne podwrocławskie wsie: W Dobrzykowicach wybuch radości spowodowało odkrycie składu kukurydzy w pomieszczeniu dawnej poczekalni, zaś w Nadolicach Wielkich rozrywkę zapewnił "incydent z tablicą". Tablica z nazwą stacji, która oderwała się, najwyraźniej, od budynku, leżała pod jego oknem, więc fociści przenieśli ją na tory, ustawili w ich poprzek za pociągiem, i rozpoczęła się kanonada pamiątkowych fotek z tablicą. Ja, jak to ja, wolałem zrobić fotkę focących tablicę, wychodząc z założenia, że zdjęć samej tablicy i tak będzie w Internecie co niemiara. I, rzeczywiście, . Po całej zabawie chłopcy tablicę na miejsce odnieśli i pieczołowicie ułożyli. Poniżej obrazki z Dobrzykowic i Nadolic.

dobrzykowice_wroclawskie-02.jpgdobrzykowice_wroclawskie-01.jpgdobrzykowice_wroclawskie-04.jpgdobrzykowice_wroclawskie-06.jpgnadolice_wielkie-01.jpgnadolice_wielkie-03.jpgnadolice_wielkie-04.jpgnadolice_wielkie-02.jpgnadolice_wielkie-06.jpgnadolice_wielkie-09.jpg

Do Jelcza z Wrocławia nie jest daleko. Stanęliśmy jeszcze w Chrząstawie Wielkiej i, wolno tocząc się wśród skąpanych w słońcu pół, dojechaliśmy do Jelcza Miłoszyc. Tutaj nasza linia łączy się z linią Wrocław Brochów - Opole, którą codziennie kursują pociągi osobowe z Wrocławia do Laskowic w sile kilku par na dobę, oraz jeden pociąg-widmo o dzikiej porze - do Opola. Linia służy jednak głównie przewozom towarowym, jej zadaniem jest odciążenie głównej linii przez Brzeg, do której biegnie równolegle, jednak drugim brzegiem Odry. Od Miłoszyc są już dwa tory, po bardzo krótkim postoju na tej stacji ruszyliśmy dalej, by w kilka minut później zakończyć pierwszy etap wycieczki w Jelczu Laskowicach. Pociąg zakotwiczył przy peronie trzecim, a cześć jego pasażerów natychmiast ruszyła ku pobliskiemu blokowisku, by odnaleźć jakiś sklep z napojami wyskokowymi. Przy tym samym peronie odpoczywał sobie również rozkładowy EN57 z Wrocławia, poza tym stacja była pusta i cicha. W Laskowicach jest kasa, jest też przejście pod peronami, więc to stacja całą gębą, chociaż leży nieco na uboczu, w dodatku budynek dworca stoi po przeciwnej stronie torów niż miasto. Ale pociągi do Wrocławia cieszą się sporą popularnością, z relacji koleżanki z Laskowic wiem, że rano są zatłoczone. Na obrazkach: Chrząstawa, Miłoszyce i Laskowice.

chrzastawa_wielka-01.jpgjelcz_miloszyce-01.jpgjelcz_miloszyce-03.jpgjelcz_laskowice-01.jpgjelcz_laskowice-02.jpgjelcz_laskowice-04.jpgjelcz_laskowice-05.jpgjelcz_laskowice-06.jpgjelcz_laskowice-09.jpgjelcz_laskowice-12.jpg

W drodze powrotnej do Wrocławia przejechaliśmy po raz wtóry przez Jelcz Miłoszyce. Wychodząc z założenia, że stacja i jej otoczenie niewiele się przez ostatnią godzinę zmieniły, nie robiłem fotek, pochłonęło mnie zresztą spożywanie buły z kiełbasą. Dobra była. Po odjeździe z Miłoszyc ruszyliśmy w kierunku Wrocławia, tym razem kierując się bardziej na zachód, ku Odrze. Linia do Brochowa jest również jednotorowa, ale widać, że kiedyś były tu dwa tory, most przez Odrę ma miejsce na drugi tor, podobnie nasypy i wiadukty. Styl architektoniczny dworców jest identyczny, jak tych w Dobrzykowicach i Nadolicach - gdyby nie tablice z nazwami, można by było się pomylić. W Siechnicach są przynajmniej punkty orientacyjne - wielkie kominy elektrociepłowni Czechnica, tuż przy torach. Stacje zadbane, perony czyste, słoneczko, błękitne niebo, bardzo sielankowo to wszystko wyglądało. A w pociągu między młodzieńcami kolejowo zakręconymi toczyły się standardowe (i trochę nudne) rozmowy o gagarinach. Fuj. Na obrazkach: Czernica i Siechnice.

czernica_wroclawska-02.jpgczernica_wroclawska-03.jpgsiechnice-02.jpgsiechnice-01.jpgsiechnice-02.jpg

Przez Brochów przejechaliśmy nietypowo. Dalsza część trasy wiodła przez obwodnicę towarową, musieliśmy więc na nią najpierw wjechać. A wjechać można tylko ze stacji rozrządowej. No i znowu podróż sentymentalna - na Brochowie w czasach technikum miałem praktyki. Często chadzałem pomiędzy tymi torami, ale nigdy nie jechałem tamtędy pociągiem. Podróż trwa kilka minut, stacja jest długa, a jedzie się wolno, ocierając się nieomal o wagony towarowe zjeżdżające z górki rozrządowej. Zatrzymaliśmy się pod semaforem na grupie odjazdowej, między czekającymi na odjazd pociągami towarowymi. Postój się przedłużał, ktoś otworzył drzwi, i co odważniejsi fociści wyskoczyli na tory robić zdjęcia. Warto było, bo ładne wyszły - SPOT-owa jednostka w otoczeniu cystern i węglarek. No i stado focistów pod semaforami. Fotki poniżej.

wroclaw_brochow-01.jpgwroclaw_brochow-02.jpgwroclaw_brochow-07.jpgwroclaw_brochow-03.jpgwroclaw_brochow-04.jpg

Sesja fotograficzna na Brochowie była krótka i efektywna, po niej przyszedł czas na ostatnią planową atrakcje dnia - przejazd południową obwodnicą towarową Brochów - Stadion. Nad Bardzką, Borowską, Ślężną, Powstańców, Hallera, Grabiszyńską... Przez Krzyki, najbardziej prestiżową dzielnicę Wrocławia. Między rosnącymi jak na drożdżach blokami, osiedlami willowymi, obok Centrum Handlowego Borek i stadionu Śląska. Czyli potencjalnych generatorów ogromnych potoków pasażerskich. A tory (trzy) są w dobrym stanie, jest też SBL, pociągów to by się tu pomieściło, że ho, ho. Po minięciu posterunku odgałęźnego Stadion tory rozchodzą się na kilka kierunków - na Gądów, Muchobór i Mikołajów. Wiadukt za Stadionem, nad Grabiszyńską, jest dzięki temu osobliwy - tory nad torami nad ulicą. A po przejechaniu Grabiszyńskiej zaczynają się tereny działkowo - kolejowe. Tutaj krzyżują się, łączą i przenikają linie do Jeleniej Góry, Węglińca, Zielonej Góry, Warszawy, Poznania, nasza obwodnica towarowa, wlot na nieczynny Świebodzki, łącznice Świebodzki - Gądów... Plątanina torów w zieleni ogródków. Nasz pociąg obrał kierunek mikołajowski, by domknąć kółko zaczęte kilka godzin wcześniej. Przejechaliśmy jeszcze nad Strzegomską i zatrzymaliśmy się na Mikołajowie. Na obrazkach - kolejne wiadukty nad wrocławskimi ulicami i Mikołajów.

slezna.jpgpowstancow.jpghallera-02.jpggrabiszynska-01.jpgstrzegomska.jpgwroclaw_mikolajow-02.jpgwroclaw_mikolajow-05.jpgwroclaw_mikolajow-06.jpgwroclaw_mikolajow-09.jpgwroclaw_mikolajow-11.jpg

A w chwilę później, gdy tłumek uczestników imprezy wybiegł na peron, spotkała nas ostatnia, tym razem nieplanowana, atrakcja: Z megafonów stacyjnych wydobył się gniewny komunikat o treści mniej więcej takiej: "A gdzie to stanęło? Co to jest? Proszę nie blokować rozjazdów, następne pociągi czekają!" W kabinie maszynisty było gęsto od ciekawskich, chcących obejrzeć sobie, jak się prowadzi pociąg, więc nic dziwnego, że w zamieszaniu zatrzymaliśmy się za wcześnie, blokujący rozjazd. Zabawnie to wyglądało potem z zewnątrz - gdy pociąg ruszył w dalszą drogę na Główny - w kabinie czarno od ludzi, jak w tramwaju w godzinach szczytu. Wygodniej było mi wysiąść na Mikołajowie, bliżej do domu. I tak się ten miły dzień skończył - pociąg odjechał, a mnie pozostało jeszcze sfotografować dworzec, który niemal codziennie widuję, idąc do pracy, czy jadąc do centrum miasta. Fajna impreza - dla ludzi, nie dla fanatyków. Może nie do końca spełniła zamierzenia organizatorów – bo raczej pokazała, że na razie o kolei aglomeracyjnej możemy sobie pomarzyć. Trzeba by doprowadzić do porządku linie do Jelcza, gdzie prędkości są tragicznie, wybudować nowe przystanki, zapłacić za to mnóstwo kasy, a wcześniej przekuć się przez pokłady betonu w kolejarskich i miejskourzędniczych głowach. Ale piknik był piękny. Tradycyjnie - relacja w nieco skróconej postać ukaże się na pl.misc.kolej, a wszystkie fotki z opisami można zobaczyć w galerii. Zapraszam wszystkich, którzy lubią marnować swój czas. Darz Bór.

Dodaj komentarz

Plain text

  • Znaczniki HTML niedozwolone.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.
CAPTCHA
Nie jestem robotem!