2009-03-12/15
Przedwiośnie w Szklarskiej Porębie
W marcu byłem kilka dni w Szklarskiej Porębie. Wyjazd miał charakter wypoczynkowy, ale, jak na prawdziwego hardkorowca kolejowego przystało, pojechałem tam i wróciłem pociągiem. Przespacerowałem się też kawałek wzdłuż od lat nieczynnej linii do Harrachova. Przez chwilę byłem tez w Piechowicach, o których sporo pisałem w relacji z ubiegłorocznego urlopu. Poniżej możecie przeczytac kilka moich spostrzeżeń z marcowego wyjazdu i obejrzeć kilkanaście zdjęć, które wówczas wykonałem.
Jak każdemu, kto chociaż minimalnie orientuje sie w polskich realiach kolejowych wiadomo, jazda pociągiem z Wrocławia do Szklarskiej Poręby jest rozrywką dla prawdziwych twardzieli. Prędkość 20-30 km/h, jaką osiągają bolidy PKP na tej trasie, widoki ruin stacji i przystanków kolejowcyh za oknem i potępieńcze dźwięki wydawane przez sypiące się ze starości wagony na rozpadających się (też ze starości i zaniedbania) torach wszystkich normalnych już dawno odstraszyły. A szkoda. Bo na trasie leżą gęsto miasta (Świebodzice, Wałbrzych, Boguszów-Gorce, Jelenia Góra, Piechowice), gęstość zaludnienia jest duża, a ludzi dojeżdżających do pracy, szkoły czy dla załatwienia spraw do Wrocławia tysiące dziennie. W weekendy zaś tysiące wrocławian szukają wypoczynku i odprężenia w Kotlinie Jeleniogórskiej i wokół niej. Karpacz, Szklarska Poręba czy Cieplice są od lat znane nie tylko na Dolnym Śląsku. Bardzo nikły odsetek turystów odwiedzających te kurorty dojeżdża tam koleją. Głównie są to, jak mi się wydaje, osoby z daleka, mające bezpośrednia pociagi z Gdyni czy Warszawy. Bo we Wrocławiu każdy wie, że do Jeleniej Góry tylko autobusem... Smutne.
Do Szklarskiej Poręby jechałem pociągiem osobowym z Poznania, który we Wrocławiu dzielony jest na dwie części - jedna jedzie do Kudowy, druga właśnie do Szklarskiej. Częśc kudowska składała się z dwóch przedziałowych dwójek, "szklarska" z trzech. Komfort niski - wagony co prawda przedziałowe, ale stare, bez firanek, siedzenia poplamione, przedziały zatęchłe. Frekwencja mocno taka sobie - po odjeździe z Wrocławia średnio 3-4 osoby na przedział, większość wysiadała na kolejnych podwrocławskich przystankach, na stacji końcowej z pociagu wysiadły trzy (!!!!) osoby. co wzbudziło wesołość wśród oczekujących na nasz przyjazd taksówkarzy i właścicieli pensjonatów - było ich więcej, niż pasażerów pociągu i kolejarzy razem wziętych. Nie opłacało się panom i paniom od kwater czekać w zimnie i ciemności - nikt nie skorzystał z ofert tanich pokojów, nikt też nie wziął taksówki. Fakt - pogoda była nieciekawa, w dodatku środek tygodnia, stąd też pewnie mało turystów. Bo jeżeli taksówkarze i ludzie od kwater czekają na dworcu, to ktoś czasem jednak musi tu pociągami przyjeżdżać.
Jako się powyżej rzekło, czy wyklepało raczej na czarnych klawiszach, pogoda była fatalna. Więc o jakichś dalszych wycieczkach w góry trzeba było pierwszego dnia pobytu w Szklarskiej zapomnieć. Ale przejść się po mieście i najbliższej okolicy zawsze można. Pierwszy raz miałem okazję oglądać tory wiodące od stacji Szklarska Poręba Górna w stronę czeskiej granicy. Właściwie torów nie widziałem, bo pokrywała je gruba warstwa nietkniętego śniegu. Jeżeli plany dolnośląskich i czeskich samorządowców się powiodą, to już niedługo takich widoków nie zobaczymy. Są bowiem plany reaktywacj pociągów pasażerskich na tej linii, i to plany mające duże szanse powodzenia - trwa od kilku miesięcy remont torów po polskiej stronie. Więc, byc może, był to pierwszy i ostatni raz, gdy widziałem tę linie w stanie jak poniżej. :)
Sama stacja Szklarska Poręba Górna niewiele się zmieniła od czasu mojej poprzedniej wizyty. Tym razem mogłem jednak zobaczyć, jak wygląda od strony wjazdu z Harrachova. Po tej stronie ulokowana jest skromna część towarowa - plac ładunkowy, na którym między wielkimi kałużami i pryzmami węgla ciężko było chodzić. Wewnątrz budynku dworca czysto, ciepło, cicho i spokojnie. Kasa biletowa dalej czynna, obok holu dalej wielkie, nieużywane, ale ogrzewane pomieszczenie, prawdopodobnie będące kiedyś jakimś przybytkiem gastronomicznym, być może połączonym z poczekalnią. Dworzec, mimo znikomej ilości obsługiwanych pasażerów wygląda nieźle, dużo lepiej od wielu ważnych i ruchliwych stacji. Chociaż tyle dobrego. Jeżeli samorządowcom uda się (za co trzymam kciuki) wznowić i utrzymać pociągi do Czech, pewnie ruch na dworcu wzrośnie, więc dobrze że nie trzeba będzie, oprócz linii, odbudowywać i dworca...
Stacja w Piechowicach, na której swego czasu obserwowałem mijankę "Szrenicy" i pociągu z Poznania Szklarskiej, też dalej jest cicha, pusta i kompletnie miastu niepotrzebna. Dalej mieści się tam sklep z meblami. Pewne rzeczy się nie zmieniają.
I jeszcze kilka słów o powrocie do Wrocławia. Powrót w niedzielę, więc w dzień wysokofrekwencyjny, zwłaszcza w relacjach dowrocławskich. No i na cichym dworcu w Szklarskiej zrobiło się głośno. "Szrenica" do Wrocławia, w zestawieniu trzywagonowym (2xAzdu + Bh) odjechała z całkiem przywoitym (jak na tę linie, oczywiście) zapełnieniem - w części przedziałowej średnio po 2-3 osoby na przedział, w bonanzie luźniej, ale kilka osób też tam wsiadło. Wagony przedziałowe bardzo wygodne - zdeklasowane jedynki, z rozsuwanymi fotelami, z firankami i czystymi toaletami. Komfort wzbudził zachwyt grupy wesołych chłopców, wracających z weekendowego wypoczynku w górach. Mieli grać w karty, zdecydowali się iść spać na miękkich siedzeniach. Kolejne zaskoczenie - kilkanaście osób w Jeleniej Górze przesiadało się na pociąg do Zielonej Góry przez Lubań. Miły widok. Na kolejnych stacjach, zwłaszcza w Wałbrzychu, sporo wsiadającyh. Do Wrocławia dojechaliśmy ze stuprocentowym obłożeniem w przedziałach i pełnymi korytarzami. Jak widać - w weekendy trzy wagony to za mało na linię jeleniogórską. W dni powszednie - stanowczo za dużo. Poniżej wnętrze wagonu przedziałowego w "Szrenicy".
Próbowałem sobie podczas tego wyjazdu odpowiedzieć na pytanie czy jest sens kursowania pociagów do Szklarskiej Poręby w obecnej sytuacji. Doszedłem do wniosku, że w dni powszednie niespecjalnie. W weekendy nawet można by ich dołożyć. Albo dołożyć im wagonów. Może, zamiast kasować w ogóle część pociągów do SPG, lepiej było zlikwidować wszystkie w (1) - (4), a za zaoszczędzone pieniędze wzmocnić składy w weekendy i uruchomić np. dodatkowy przyspieszony osobowy do Wrocławia wieczorem. A w tygodniu, gdy pociągi nie kursują, wziąć się za remont odcinka Piechowice - Szklarska Poręba, którego przejechanie zajmuje ponad czterdzieści minut. Pomarzyć dobra rzecz...
Add new comment