2009-05-03
(Wrocław Główny) - Kłodzko Główne - Polanica-Zdrój / Duszniki-Zdrój - Kudowa-Zdrój
Duszniki-Zdrój - (Wrocław Główny)
To nie będzie opis wycieczki kolejowej, bo też nie wybrałem się do Polanicy i Dusznik na wycieczkę kolejową. Ale że podróż była kolejowa, a o Kotlinie Kłodzkiej jeszcze nie pisałem, ani jej nie fotografowałem, postanowiłem skorzystać z okazji. Tym bardziej, że nie wiadomo, do kiedy pociągi na linii Kłodzko - Kudowa będą kursowały. Póki więc jeżdżą, trzeba dokumentować. Kto pamięta moją poprzednią relację z podróży do Jerzmanic 1 maja wie, że pogoda była wtedy przepiękna. Również (i na szczęście) jadących do Kłodzka rano 3 maja powitało ciepłe, jasne i okrągłe słoneczko. Ciężko je było, niestety, dostrzec przez szyby przeraźliwie brudnego opolskiego EN57, który został przez PKP PR podstawiony jako pociąg osobowy z Wrocławia do Kłodzka. Jechało sporo ludzi, pewnie dla wielu był to pierwszy od dawna kontakt z koleją, bo przeważali weekendowi turyści, wybierający się w góry. Smutne, że w dniu święta narodowego wyjeżdża na tory takie paskudztwo. A może trzeba się cieszyć, że w ogóle coś wyjechało? Ostatecznie, według niektórych, w dni świąteczne nie jest potrzebna żadna komunikacja publiczna...
Do Kłodzka dojechaliśmy planowo, tam czekała większość pasażerów przesiadka - jadący w kierunku Kudowy przeszli na sąsiedni peron do już podstawionego pociągu PKP PR, wybierający się w kierunku Bystrzycy Kłodzkiej oczekiwali na pociąg KD z Legnicy. Stacja Kłodzko Główne leży na uboczu, głównym przystankiem pasażerskim jest Kłodzko Miasto, więc w niedzielny poranek perony i hol dworca były kompletnie puste. Zapełnili je na kilkanaście minut przesiadkowicze, jednak po odjeździe osobówek do Bystrzycy i Kudowy pewnie znowu zapadła cisza. Cały ruch odbywał się zresztą po kamienieckiej stronie dworca. Położone po drugiej stronie budynku perony wałbrzyskie stały cały czas ciche i nietknięte stopą ludzką (poza moją, ma się rozumieć). Nie udało mi się, niestety, zobaczyć przyjazdu ani odjazdu żadnego z reaktywowanych pociągów na linii Kłodzko - Wałbrzych, która jeszcze w ubiegłym rozkładzie była pozbawiona połączeń pasażerskich. Pesymiści obawiali się, że na zawsze. W rozkładzie aktualnym kursują pociągi osobowe Kolei Dolnośląskich z Kłodzka do Wałbrzycha, w wakacje jeździł też pospieszny PKP IC relacji Kłodzko - Szczecin. Dworzec jest w miarę zadbany (acz przydałby mu się, oczywiście remont), w holu czysto, żuli nie stwierdziłem, są czynne toalety i kasa biletowa.
Osobowym KD z Legnicy do Bystrzycy Kłodzkiej okazał się jeden z dolnośląskich SA133, zaś do Kudowy odjechał skład najklasyczniejszy z klasycznych - SP32 z bonanzą. Wiedząc, jakie prędkości osiągają pociągi do Kudowy, obawiałem się o frekwencję. Niesłusznie - bonanza była pełna, sporo ludzi jechało chyba z daleka, z dużymi walizami, było też kilku rowerzystów ze swoimi maszynami. Na oko oceniając, więcej ludzi przesiadło się z Wrocławia na Kudowę niż na Bystrzycę. Obrazki z Kłodzka poniżej.
Odjechaliśmy planowo, by po chwili zatrzymać się na przystanku Kłodzko Miasto, minąć się tam z osobowym z Kudowy do Poznania i, skręcając za podg. Kłodzko Nowe na zachód, pożegnać się z linią do Międzylesia. Kłodzko, jak na tak małą mieścinę, ma imponująco dużo przystanków kolejowych. Pociąg do Kudowy przejeżdża przez wszystkie. Na postoju w Mieście nie udało mi się zrobić fotki, bo peron był z drugiej strony, a miejsca przy oknach od tej strony ludzie pozajmowali. Za to udało mi się uwiecznić dwa kolejne przystanki - Kłodzko Książek i Kłodzko Zagórze. Na żadnym z nich nikt nie wsiadał ani nie wysiadał. Podobnie jak na kolejnym postoju w Starym Wielisławiu. Widać, że lokalna ludność raczej z tych spacerowo - widokowych pociągów nie korzysta (czas przejazdu 44 km do Kudowy to ponad dwie godziny). Za to licznie ściągający tu turyści, wczasowicze i kuracjusze dalej chcą koleją jeździć. Większość chyba do Dusznik, bo w Polanicy z nieźle zapełnionej bonanzy wysiadło tylko kilka osób. Stacja w Polanicy jest czynna, ma kształtowe semafory i dworzec z otwartym holem, ale nieczynną kasą. Przed dworcem spory, brukowany plac, do centrum nie jest nawet specjalnie daleko, jak w większości sudeckich kurortów schodzi się do miasta z górki. Poniżej na obrazkach: Kłodzko Książek, Kłodzko Zagórze i Polanica.
Po opuszczeniu pociągu w Polanicy zaczęła się już zasadnicza, i zupełnie niekolejowa, część wycieczki. Jednak w trakcie wędrówki górskim szlakiem też, jak się okazało, można kilka kolejowych zdjęć zrobić. Szlak krzyżował się bowiem z linią do Kudowy, przebiegając pod pięknym, kamiennym wiaduktem. A ze szczytu góry Wolarz widać stację w Szczytnej, w kierunku Kudowy następną za Polanicą. Idąc lasem, słyszy się też czasem trąbienie pociągów, krążących dołem po pełnej zawijasów linii. Poniżej fotki wiaduktu i stacji w Szczytnej z Wolarza.
Po południu znowu przyszło przeprosić się z koleją. Trzeba było z Dusznik dostać się do Kudowy. Pewnie - można pekaesem. Ale co to za przyjemność... Pociąg jedzie godzinę. Przez tę godzinę można sycić oczy przecudnymi widokami, jak również wygodnie się rozłożyć w pustawym wagonie, bo na odcinku Duszniki - Kudowa nie ma już wielu pasażerów. A jak ktoś jest focistą, to jeszcze może sobie popstrykać bez pośpiechu na stacji w Dusznikach. Osobowy "Szklarka" z Poznania do Kudowy przyjeżdża do Dusznik o 17:03, a odjeżdża o 17:49. Taki sobie milutki postoik pod koniec trasy. "Szklarka" ma w Dusznikach mijankę z osobowym z Kudowy do Kłodzka. Inaczej rozkładu ułożyć zapewne niedałosię. Dzięki temu pociąg ma na między Kłodzkiem a Kudową imponujący, prawie trzygodzinny czas jazdy, a trasę z Poznania do Kudowy pokonuje w nieomal dziewięć godzin. Polska tygrysem Europy...
Dworzec w Dusznikach jest prześliczny, najbardziej z daleka. Bo z bliska widać, że jest też nieźle podniszczony. Kasy, oczywiście, nie ma, za to jest w holu sklep z farbami. Jeżeli ktoś ma jechać dziewięć godzin do Poznania, może sobie w trakcie podróży coś pomalować. Duszniki są, podobnie jak Polanica, czynną stacją ("dzięki" temu pociągi mają tu takie fajne postoje), ostatnią przed Kudową. Niestety, semafory są świetlne, a nastawnia wykonawcza straszy oknami bez szyb i za parę lat pewnie niewiele z niej zostanie. W budynku dworca urzęduje dyżurny ruchu, a wejścia do jego kanciapy strzeże kudłaty i bardzo lubiący szczekać pies. Gdyby nie aktywność tej istoty, stacja byłaby bardzo cichym miejscem. "Szklarką" z Poznania (SP32, bonanza i przedziałowa dwójka) przyjechała grupa rowerzystów, którą później, przed Kudową, mijaliśmy. Pociąg osiągający szybkość roweru - to polska kolej w XXI wieku. Żałosne.
Ni z tego ni z owego, od strony Kłodzka nadjechała drezyna z drogowcami, wtoczyła się na ten sam tor, co "Szklarka", podjechała do ostatniego wagonu i zatrzymała w odległości kilku metrów od niego, zaś panowie skryli się z zadowoleniem w cieniu peronowej wiaty. Fakt, nie mieli innego toru do wjechania - są w Dusznikach tylko dwa, ale wyglądało to zabawnie - z daleka mogło się wydawać, że drezyna jest doczepiona do osobowego.
Na peronie oczekiwała spora grupa ludzi z wielkimi plecakami. Pociąg do Kłodzka nadjechał w typowym dla tej linii zestawieniu: SU42 + bonanza, w środku juz nieźle zapełniona (wszak kończył się tego dnia długi majowy weekend). Gdy ludzie czekający w Dusznikach zaczęli wsiadać, zrobiło się tłoczno, jednak groźny kierownik nie wpuścił pasażerów do swojego "przedziału służbowego", zajmującego 1/3 wagonu. Pewnie. Co się będzie głupie pospólstwo na siedząco wozić. Zastanawiające, co się działo w Szczytnej i Polanicy, bo pewnie tam też ktoś wsiadał. Na obrazkach: dworzec w Dusznikach, "Szklarka", drezyna i mijanka.
Kto, jadąc z Dusznik do Kudowy pociągiem, czyta książkę, śpi, pisze esemsey czy gra w Cywilizację na laptopie, ciężko grzeszy. Na tej trasie patrzy się w okno! Cały czas. Nieustannie. Mimo spacerowej prędkości trzeba uważać, żeby jakiegoś widoku nie przegapić, bo oczy zatrzymują się na jednym, a tymczasem już trzeba je przenieść na kolejne. Krajobrazy jak z bajki - zielone doliny z rozsianymi gdzieniegdzie domkami, zwieńczone ciemnozieloną ścianą górskiego lasu, pięknie położone i same niezmiernie urokliwe budynki przystanków w Kulinie i Lewinie, między nimi zaś znany pewnie każdemu sympatykowi kolei kamienny wiadukt nad drogą do Kudowy, z którego widok można podziwiać bez obaw, że szybko zniknie. Pociąg sunie dostojnie, jakby specjalnie umożliwiając nielicznym pasażerom kontemplację krajobrazu. Wszystkie te wzniosłe doznania psuje jednak przejazd obok położonego w lesie, tuż przy torach, śmierdzącego wysypiska śmieci między Dusznikami a Lewinem. Fuj. Obok kurort, sanatoria, turyści, wczasowicze, spacerują sobie, wypoczywają w lesie, i nagle widzą coś takiego. Niezapomniane wrażenie robi też pewnie na świeżo przybyłych - jedzie sobie ktoś na urlop pociągiem, krajobrazy takie, że dech zapiera, wychyla się więc z okna, oczy szeroko otwiera, i nagle... Trach! Koniec snu. Cywilizacja (bynajmniej nie ta do grania na komputerze) przypomina o sobie. Za wyjątkiem przejazdu koło wysypiska cała trasa jest godna polecenia każdemu miłośnikowi kolei, jak również koneserom pięknych widoków. I w ogóle każdemu, kto ma w sobie minimum wrażliwości. Na obrazkach krajobrazy z trasy i przystanki w Kulinie i Lewinie. Zainteresowanych widokiem wysypiska zapraszam do galerii - nie chcę nikomu psuć lektury. :)
Stacja w Kudowie jest milutka i bardzo zielona, niestety leży daleko od centrum i dzielnicy uzdrowiskowej, za to w pobliżu skupiska jakichś miejscowych lokali socjalnych. Po wyjściu z placu dworcowego, zdążając w kierunku miasta, trzeba przejść obok czynnego chyba nieustannie sklepu monopolowego. Wokół niego kręci się towarzystwo, jakie z reguły kręci się koło sklepów monopolowych. Z okazji Święta 3 Maja towarzystwo owo wystawiło bardzo liczną, głośną i ruchliwą reprezentację, którą trzeba było omijać szerokim łukiem. Sporych rozmiarów i nieźle się trzymający dworzec, niespodzianka, zamknięty był na cztery spusty (w Polanicy i Dusznikach, mimo braku kas, przynajmniej otwarto hol). Może zamknięcie holu w Kudowie ma związek z bliskością strasznego sklepu i ruchliwością jego przerażającej klienteli? Obrazki z Kudowy poniżej.
Drugi dzień wycieczki był mniej pogodny, mniej też dawał okazji do kolejowych fotografii. Trasę z Kudowy do Dusznik tym razem pokonałem pieszo, przechodząc koło Lewina pod wiaduktem, którym poprzedniego dnia przejeżdżałem. I, gdyby nie epizod w Dusznikach, jedyne, co bym miał do napisania na temat tego dnia, już by było napisane. Ale w Dusznikach, kilkanaście minut przed przyjazdem "Kamieńczyka" z Kudowy do Poznania, zwaliła się na peron kilkudziesięcioosobowa (!) wataha ludzi z walizkami, plecakami i innymi sakwojażami. Ucieszyłem się, że tylu ludzi wraca z wczasów pociągiem. Trochę się też zmartwiłem, wiedząc, jakiej długości składy kursują zwykle na tej linii - maksymalnie dwa wagony. Tym razem jednak z Kudowy przyjechał pociąg aż trzywagonowy, do którego tłum rzucił się, błyskawicznie pozajmował wszystkie przedziały, wyciągając natychmiast kanapki i przenośne urządzenia do robienia umcy-umcy. Hałaśliwe zachowanie, papierosiano-spocony odór i widoczna wąsatość całego towarzystwa dała mi do myślenia. Jak się okazało - słusznie, bo wracało ono z jakichś kolejowych wczasów. Pech chciał, że udałem się do kierownika w celu zakupu biletów trochę za późno, więc przede mną zjawiła się u niego pani, sprawująca pieczę nad grupą kolejową. Kierownik wypisywał bilety, ja czekałem sobie na korytarzu. Przejechaliśmy Szczytną, czekałem dalej. Przed Polanicą wielkie wypisywanie się skończyło. Za bilety dla całej grupy, lekko licząc pięćdziesięciu osób, pani zapłaciła koło 70 zł. Nóż się otwiera w kieszeni. Otworzył się szerzej, gdy wracając już z wypisanymi biletami, obserwowałem zachowanie wesołego towarzystwa. Kiepy w ustach, pywo w dłoniach, śmieci za okno, umcy-umcy z głośników... My tu som u siebie. Dobrze pasowali ci państwo do bardzo niefajnej pogody za oknem.
Od Kłodzka pociąg był solidnie zatłoczony - ludzie stali na korytarzu. gdyby jechały, jak zwykle, dwa wagony, pewnie by się z trudnością wszyscy zmieścili. Ciekawe, czy dodatkowy wagon akurat tego dnia to przypadek, czy panowie wąsaci sobie załatwili? Na obrazkach - wiadukt koło Lewina, pod którym przebiega czerwony szlak z Kudowy do Dusznik, i kolejowi wczasowicze w Dusznikach.
Jak zwykle nieco skróconą wersję tego wpisu umieszczam też na pl.misc.kolej, a dociekliwych oglądaczy fotek zapraszam do obejrzenia pełnej fotorelacji (wysypisko też tam jest!) w galerii. Miłego dnia i nocy.
Add new comment