2009-05-30

Wrocław Główny - Częstochowa Osobowa - Koluszki - Tomaszów Mazowiecki - Skarżysko-Kamienna - Kielce - (Kraków Główny - Kraków Płaszów)

Pierwszy dzień wielkiej ósemki z Wrocławia do Wrocławia ze środkiem w Częstochowie. Głównym celem tego dnia było zaliczenie odcinka Tomaszów Mazowiecki - Skarżysko-Kamienna. A dokładniej - dokończenie zaliczenia, bo za w pełni zaliczoną uznaję linię, którą za dnia przejechałem w obie strony. Jak się rychło okazało -  bardzo słusznie postąpiłem wybierając do zaliczenia ten kawałek torów. Od sierpnia 2009 pociągi pasażerskie tam już nie kursują. Kto nie pojechał, niech żałuje. Przy okazji obejrzałem i sfotografowałem nowoczesny budynek dworca w Częstochowie i zmodernizowaną stację w Koluszkach. Podróż prestiżowo-plebejska, z wykorzystaniem jednej z nielicznych sensownych promocyj IC - Biletu Podróżnika. Oraz Biletu Plus - najsensowniejszej z bardzo nielicznych wspólnych ofert serdecznie się nienawidzącego rodzeństwa: Intercity i Przewozów Regionalnych. Wyposażony w taki zestaw biletów, mogłem podróżować zarówno pełnymi prestiżu i godności pośpiesznymi i TLK, jak i niewygodnymi, plebejskimi, pozbawionymi nieomal ścian i podłóg (w być może także i kół) osobowymi.

Wycieczkę rozpocząłem, tradycyjnie, od zakupienia kawy w restauracji z żółtym "M" w holu wrocławskiego Dworca Głównego. Z kawą w garści udałem się na peron trzeci, gdzie niebawem podstawiono "prestiżowy" pośpieszny "Jaćwing" do Białegostoku. Zestawiony z jakże prestiżowych, klasycznych "mechpomów" - pięciu "dwójek" i aż dwóch "jedynek". Pustawym "Jaćwingiem" mógłbym dojechać bezpośrednio do Koluszek, ale wówczas musiałbym czekać na tym pustkowiu ponad trzy godziny na pociąg do Tomaszowa. Wymyśliłem więc sobie dodatkową atrakcję - pojadę "Jaćwingiem" tylko do Częstochowy, trochę sobie pospaceruję po tamtejszym nowoczesnym dworcu, a potem spokojnie, osobowym, udam się do Koluszek, gdzie na pociąg do Tomaszowa poczekam tylko pół godziny. Jak postanowiłem, tak zrobiłem. Pogoda tej soboty była fatalna - gdy opuszczałem Wrocław chmury zasnuwały niebo i kropił drobny deszczyk, w Częstochowie była już regularna ulewa. Niedobrze, bo pilnie potrzebowałem bankomatu (we Wrocławiu jak na złość nie działał), a akurat takiego jakiego potrzebowałem, na dworcu w Częstochowie nie ma. Łażąc wiec po dworcu i fotografując jego zakamarki, cały czas czekałem na ustanie deszczu, by ruszyć na poszukiwania maszyny z pieniędzmi. Deszcz padać nie przestał, bankomat w końcu znalazłem, przedtem solidnie się namoczywszy. Na obrazkach: poranek na dworcu we Wrocławiu, wnętrze prestiżowego mechpoma w "Jaćwingu", stacje na ciągle przebudowywanej magistrali E30: Oława, Brzeg i Opole Główne, mechpomowa toaleta, Lubliniec - na znacznie mniej łaskawie przez PLK traktowanej linii Kalety - Wrocław Mikołajów, wreszcie "Jaćwing" przy peronie w Częstochowie oraz sam peron.

2009_05_30_07_06_28_wroclaw_glowny.jpg2009_05_30_07_07_32_wroclaw_glowny.jpg2009_05_30_07_08_32_wroclaw_glowny.jpg2009_05_30_07_46_16_olawa.jpg2009_05_30_07_58_50_brzeg.jpg2009_05_30_08_28_34_opole_glowne.jpg2009_05_30_08_40_46_opole_glowne.jpg2009_05_30_09_29_18_lubliniec.jpg2009_05_30_10_09_48_czestochowa_osobowa.jpg2009_05_30_10_10_10_czestochowa_osobowa.jpg

Dworzec w Częstochowie, jak na nasze ponure kolejowe realia, jest wyjątkowo zadbany i nowoczesny. Ukończony w 1996 roku, ma wielki, przeszklony hol wyposażony w automatyczne drzwi i ruchome schody, przejście nadziemne z punktami gastronomicznymi, sklepami, poczekalnią i kaplicą, przejście podziemne oraz mnóstwo niewykorzystanych pomieszczeń, w zamierzeniu projektantów pewnie mających być miejscami handlu i rozrywki. Mimo sporych rozmiarów i licznych zakamarków, ułatwiających zagnieżdżenie się żuli (te wszystkie puste pomieszczenia i korytarze!) jest też zadziwiająco czysty i niesmrodliwy. Z boku budynku znajduje się parking, prawie w całości zadaszony - duży plus w porównaniu z większością innych, znanych mi krajowych dworców. Obok parkingu stoi pomnikowa, zadbana TKt48. W dworcowej kaplicy regularnie odbywają się msze (dla zainteresowanych tutaj umieściłem ich godziny). Na pewno dużo przyjemniej czeka się tu na pociąg, niż w nieodległych Katowicach, mimo uboższej oferty handlowej i gastronomicznej. Ludzi na dworcu naliczyłem całkiem sporo, jak na sobotnie, deszczowe, senne przedpołudnie. Poniżej kilka fotek z dworca.

2009_05_30_10_13_16_czestochowa_osobowa.jpg2009_05_30_10_15_02_czestochowa_osobowa.jpg2009_05_30_10_15_50_czestochowa_osobowa.jpg2009_05_30_10_17_16_czestochowa_osobowa.jpg2009_05_30_10_17_40_czestochowa_osobowa.jpg2009_05_30_10_18_42_czestochowa_osobowa.jpg2009_05_30_10_19_08_czestochowa_osobowa.jpg2009_05_30_10_19_24_czestochowa_osobowa.jpg2009_05_30_10_20_22_czestochowa_osobowa.jpg2009_05_30_10_21_10_czestochowa_osobowa.jpg2009_05_30_10_22_20_czestochowa_osobowa.jpg2009_05_30_10_23_36_czestochowa_osobowa.jpg2009_05_30_10_24_10_czestochowa_osobowa.jpg2009_05_30_10_24_54_czestochowa_osobowa.jpg2009_05_30_10_26_48_czestochowa_osobowa.jpg2009_05_30_10_27_18_czestochowa_osobowa.jpg2009_05_30_10_34_20_czestochowa_osobowa.jpg2009_05_30_10_35_00_czestochowa_osobowa.jpg2009_05_30_10_36_54_czestochowa_osobowa.jpg2009_05_30_10_39_44_czestochowa_osobowa.jpg2009_05_30_10_41_08_czestochowa_osobowa.jpg

Pociąg osobowy do Łodzi, którym przyszło mi jechać do Koluszek, to pojedynczy EN57, niestety w wersji plastikowej. Podstawiono go około pół godziny przed planowym odjazdem, więc zdążyłem jeszcze zaobserwować odjazd z tego samego peronu pustawego "Wikinga" do Szczecina, którym jutro pojadę do Poznania. Byłem jednym z pierwszych pasażerów, wsiadających do plastikowej jednostki. Z początku miałem więc do swej dyspozycji cały przedział pełen twardych jak skała foteli. Co pozwoliło mi w spokoju spożyć śniadanie. Jednak im bliżej odjazdu, tym więcej ludzi pojawiało się na peronie i zajmowało miejsca w moim pociągu. W chwili odjazdu miałem już kilkunastu współpasażerów, przedział rozbrzmiawał gwarem rozmów, a okna, jak to w deszczowy i zimny dzień, pokryła mgiełka. Wśród pasażerów wyróżniała się trzyosobowa grupa starszych pań, wracających z Jasnej Góry, i dzielących się wrażeniami z pobytu w tym świętym miejscu. A także porównujących atrakcje tego sanktuarium z innymi (bardzo licznymi), które wcześniej odwiedziły. Sporo czasu zajęła dyskusja o jadłospisie pielgrzymów - pani sprawiająca wrażenie odrobinę obłąkanej ze szczegółami opowiadała koleżankom, co też ona w Częstochowie jadła. Odjechaliśmy kilka minut później, niż to wynikało z SRJP - tego dnia akurat pociąg miał zmieniony rozkład. Po wyjeździe spod zadaszenia częstochowskich peronów przekonałem się, że dalej leje. Nie da się wiele ciekawego napisać o tej podróży - pogoda wstrętna, stacje na linii warszawsko-wiedeńskiej ohydne, krajobrazy nudno-polne, tylko rozmowy (zwłaszcza te gastronomiczno-jasnogórskie) ciekawe. Prędkość niezła, mało zwolnień, na przystankach spora wymiana pasażerów. Widać, że okolica ludna a linia główna. Na obrazkach: pociąg do Łodzi w Częstochowie, jego urocze, plastikowe wnętrze i kolejne przystanki, które udało mi się uwiecznić: Częstochowa Aniołów, Rudniki koło Częstochowy, Kłomnice, Jacków, Widzów-Teklinów i Bobry

2009_05_30_11_06_58_czestochowa_osobowa.jpg2009_05_30_11_08_06_czestochowa_osobowa.jpg2009_05_30_11_11_40_czestochowa_osobowa.jpg2009_05_30_11_52_48_czestochowa_aniolow.jpg2009_05_30_11_59_32_rudniki_kolo_czestochowy.jpg2009_05_30_12_08_28_klomnice.jpg2009_05_30_12_13_22_jackow.jpg2009_05_30_12_15_38_widzow_teklinow.jpg2009_05_30_12_21_02_bobry.jpg

W Radomsku wiele, wiele lat temu przyszło mi czekać razem z kolegą z technikum na autobus. Przyjechaliśmy ś.p. "Panoramą" z Wrocławia, by przesiąść się na PKS, który miał nas zawieźć do innego kolegi, rezydującego w malutkiej wiosce miedzy Radomskiem a Włoszczową. Dworzec w Radomsku wówczas wydał mi się najbrzydszym, jaki w swoim życiu widziałem. Wówczas widziałem jeszcze mało dworców. Niestety, oglądane po wielu latach z okna pociągu, Radomsko dalej wydało mi się godne przynajmniej nominacji do tytułu najobrzydliwszego dworca, na którym stają pośpieszne. Architektura - beznadziejna. Stopień zapuszczenia - przerażający. Styl wiat peronowych - rozpaczliwy. Wszystko jakieś krzywe i kaprawe, jakby za chwilę miał przyjechać spychacz i zrzucić to w wielką otchłań, by uczynić miejsce dla normalnego dworca. I do tego ta plucha na dworze... Wybaczcie, radomszczanie, ale nie mogę o Waszym dworcu napisać nic miłego. Za Radomskiem zapełnienie pociągu nieco spadło, ale dalej około połowy miejsc było zajętych. Krajobrazy dalej mijalismy monotonne a stacje mało ciekawe, chociaż ciut sympatyczniejsze i bardziej zróżnicowane architektonicznie. A pogoda się nie poprawiała. Poniżej fotki z: Radomska, Dobryszyc, Gomunic, Kamieńska, Gorzędowa, Gorzkowic, Wilkoszewic, Luciążanki, Rozprzy i Milejowa.

2009_05_30_12_27_04_radomsko.jpg2009_05_30_12_34_22_dobryszyce.jpg2009_05_30_12_40_52_gomunice.jpg2009_05_30_12_44_06_kamiensk.jpg2009_05_30_12_48_04_gorzedow.jpg2009_05_30_12_52_56_gorzkowice.jpg2009_05_30_12_57_38_wilkoszewice.jpg2009_05_30_13_01_12_luciazanka.jpg2009_05_30_13_03_56_rozprza.jpg2009_05_30_13_09_16_milejow.jpg

W Piotrkowie zjechaliśmy sobie na boczek. Wywnioskowałem, że pewnie coś bardziej prestiżowego i z miększymi siedzeniami nas wyprzedzi. Sporo ludzi kręciło się po sąsiednim peronie, co też sugerowało, że niedługo pojawi się na stacji jakiś inny pociąg. A ponieważ do Bełchatowa już nic pasażerskiego od dawna nie jeździ, więc musiał być to pociąg jadący naszą linią. I, rzeczywiście, po paru minutach wpatrywania się w zamglony horyzont ukazały się trzy światełka, a za nimi skład "Kormorana" z Katowic do Olsztyna z EP07 w barwach PKP PR na czele. "Kormoran" wchłonął oczekujących piotrkowian i szybko odjechał, my jeszcze kilka minut sobie postaliśmy, dzięki czemu miłośnicy wdychania toksycznych dymów mogli dopalić swoje cygarety w otwartych przedsionkach, po czym ruszyliśmy. Stacja w Piotrkowie też nie jest szczególnie zachwycające, ale od Radomska wygląda dużo lepiej. Wyjeżdżając w kierunku Koluszek, mijamy barakopodobną nastawnię. Dobrze pasuje do nijakiego stylu tej linii. Od tego nijakiego stylu nieco odbiegają niektóre stacje między Piotrkowem a Koluszkami - zwłaszcza Baby (nazwa też oryginalna :)). Jednak frekwencja, im bliżej Koluszek, tym gorsza. Pod koniec podróży znowu jestem sam w przedziale. Na obrazkach: Piotrków, Jarosty, Moszczenica, Baby, Czarnocin, Łaznów, Rokiciny i Chrusty Nowe.

2009_05_30_13_15_12_piotrkow_trybunalski.jpg2009_05_30_13_17_24_piotrkow_trybunalski.jpg2009_05_30_13_21_26_piotrkow_trybunalski.jpg2009_05_30_13_26_08_jarosty.jpg2009_05_30_13_30_22_moszczenica.jpg2009_05_30_13_34_32_baby.jpg2009_05_30_13_39_20_czarnocin.jpg2009_05_30_13_44_18_laznow.jpg2009_05_30_13_48_22_rokiciny.jpg2009_05_30_13_51_42_chrusty_nowe.jpg

Dotarłem do Koluszek. Stacja ta była intensywnie modernizowana w ostatnich latach, w ramach przebudowy linii Łódź - Warszawa. Wszystko w Koluszkach jest nowe i błyszczące - perony pokryte nową kostką, czyściutkie przejście podziemne strzeżone przez kamery schowane pod przeźroczystymi kopułkami, windy, "klapki", semafory i podkłady. Trzeba przyznać - ładnie to wszystko wygląda. Szczególnie po monotonnej podróży wśród stacji szarych, brudnych i dość obrzydliwych. Zabawne, że przejazd tym plastikowym pociągiem zacząłem na stacji ładnej i nowoczesnej, potem przez ponad dwie godziny mijałem stacje stare i murszejące, by wysiąść na jeszcze nowocześniejszej niż ta, na której wsiadłem. Pociąg z Częstochowy postał kilka minut, i ruszył dalej do Łodzi, w tym samym kierunku, z którego przyjechał, zresztą. Ja zaś, mając trochę czasu do odjazdu osobówki do Tomaszowa, jąłem spacerować po koluszczańskich peronach, bo (wreszcie!) przestało padać. Jak na każdej większej stacji, w gablotkach na peronach porozwieszano plakaty reklamujące Inter Regio. Natomiast lokalnym folklorem promocyjnym były tabelki z rozpisanym rozkładem pociągów Łódź - Tomaszów, zawierające też połączenia z przesiadką w Koluszkach. Wnętrza dworca nie zdążyłem już zwiedzić, bo zapowiedziano wjazd pociągu z Łodzi do Tomaszowa na peron trzeci. Nie czekało na niego zbyt wiele osób, ale Koluszki same z siebie wielkich potoków pasażerskich raczej nie są w stanie wytworzyć. To stacja przesiadkowa. I, rzeczywiście, frekwencja w pociągu znacznie poprawiła się po przyjeździe pośpiesznego z Warszawy do Łodzi (ED74, oczywiście), z którego przesiadła się spora grupa ludzi, w większości ze sporymi bagażami. Niektórzy aż z Podlasia jechali, jak wynikało z rozmów. Pociąg do Tomaszowa, pojedynczy EN57 tym razem ze skajowymi siedzeniami, odjechał z Koluszek planowo, zapełniony na oko w połowie. Ruszyliśmy w tę samą stronę, z której przyjechałem z Częstochowy, zaraz za stacją skręcając ze skrzypieniem i trzeszczeniem na linię do Mikołajowa, by tam połączyć się z linią Łódź - Dębica, omijającą Koluszki. Obrazki z Koluszek poniżej.

2009_05_30_14_00_52_koluszki.jpg2009_05_30_14_08_12_koluszki.jpg2009_05_30_14_09_58_koluszki.jpg2009_05_30_14_10_04_koluszki.jpg2009_05_30_14_11_06_koluszki.jpg2009_05_30_14_12_24_koluszki.jpg2009_05_30_14_14_38_koluszki.jpg2009_05_30_14_15_34_koluszki.jpg2009_05_30_14_17_34_koluszki.jpg2009_05_30_14_20_02_koluszki.jpg2009_05_30_14_26_52_koluszki.jpg2009_05_30_14_29_16_koluszki.jpg2009_05_30_14_29_34_koluszki.jpg

Odcinek Koluszki - Tomaszów pokonujemy sprawnie, na przekór pogodzie, która znowu się psuje. To ledwie kilka stacji, pociąg jedzie może nie oszałamiająco szybko, ale też się nie wlecze. Linia jest dwutorowa, i, po stacjach widać, że ze sporym ruchem towarowym. W Słotwinach stada cystern i śmierdzi benzyną. Wymiana pasażerów na przystankach pośrednich minimalna. Ludzie jadą do Tomaszowa. Z daleka jadą - w moim przedziale większość pasażerów to przesiadkowicze z pośpiesznego z Warszawy. Kolejny dowód na to, że kolej to SYSTEM, a nie zbiór odrębnych linii, jak chcieliby betonowi "fachowcy" zaludniający ponure biurowce PKP SA. Bez tych lokalnych pociągów, dowożących ludzi do węzłów przesiadkowych, musi spaść ruch na uczęszczanych magistralach. I z giełdowych planów Intercity może nic nie wyjść... Do Tomaszowa docieramy idealnie planowo. Trochę się bałem tej przesiadki, bo było na nią tylko kilka minut. Ale, jak się okazało, pani kierownik pociągu z Łodzi też się przesiada do stojącej przy sąsiednim peronie osobówki do Skarżyska. A oprócz niej także spora grupa ludzi z wielkimi bagażami. No proszę... A jednak nie wszyscy pasażerowie PKP panicznie boją się przesiadek. I nie wszystkich odstraszają zaporowe ceny biletów przy przejazdach międzyspółeczkowych. Co by to jeszcze zrobić, żeby przestali jeździć? A może by tak... zlikwidować pociągi do Skarżyska? HA! To jest pomysł! A kto się tym smuci, ten nie ma poczucia humoru. U, ha, ha... Na obrazkach - stacje między Koluszkami a Tomaszowem: Słotwiny, Zaosie i Skrzynki, oraz sam Tomaszów.

2009_05_30_14_42_34_slotwiny.jpg2009_05_30_14_52_38_zaosie.jpg2009_05_30_14_56_10_skrzynki.jpg2009_05_30_15_05_58_tomaszow_mazowiecki.jpg2009_05_30_15_06_40_tomaszow_mazowiecki.jpg

Ruszamy z Tomaszowa zgodnie z rozkładem. Pociąg składa się z dwóch bonanz ciągniętych przez SU42, jeszcze w barwach żółto-niebieskich, dosyć już, zresztą, wyblakłych. Frekwencja - średnia. Pierwsza bonanza ładnie zapełniona (przejście z peronu drugiego było przed pociągiem, więc przesiadkowicze z wielkimi tobołami nie chcieli iść dalej, znowu zresztą zaczęło padać), druga - pustawa. W moim przedziale, na końcu wagonu, jadę prawie przez całą drogę sam. W chwilę po odjeździe przejeżdżamy przez most, i zaraz za nim rozstajemy się ze zelektryfikowaną, jednotorową linią do Radomia. Teraz aż do Skarżyska pojedziemy bez drutu nad głową. Pociąg rozpędza się do 80 km/h i tę prędkość trzyma właściwie przez całą drogę (wyłączywszy, oczywiście, postoje rozkładowe :)). Linia jest dobrze utrzymana, ograniczeń prędkości bardzo mało, tory proste. Duża rzadkość - jechać pociągiem osobowym zestawionym z wagonów po linii bez drutu, i jeszcze w dodatku szybko... Pierwszą stacją za Tomaszowem jest Jeleń, ze ślicznym budyneczkiem i drzewami dookoła. Kolejną - Bratków, gdzie odgałęzia się linia do kopalni piasku kwarcowego i mijamy właśnie ruszający pociąg towarowy ZIK Sandomierz kierujący się do tej kopalni. Dużo stacji, jak na lokalną linię. Ruch towarowy też budzi szacunek. A ponieważ trafiła mi się rzadka okazja jazdy składem wagonowym, często staję przy tylnych drzwiach bonanzy i pstrykam fotki. Za Bratkowem wyjeżdżamy z lasu, i odtąd aż do Opoczna jedziemy wśród pól i łąk. Krajobraz urozmaicają pagórki, zwłaszcza Szadkowice położone są bardzo malowniczo. Od Bratkowa do Opoczna zatrzymujemy się już tylko na przystankach. Kolejną stacja jest właśnie Opoczno. Tuż przed nim przejeżdżamy pod wiaduktem CMK. Ponieważ Opoczno nie wyhodowało jeszcze swojego posła Gosiewiskiego, więc nie ma stacji na CMK. Jedyną stacją jest ta, na której się po chwili zatrzymujemy, mijając się z przeciwpociągiem ze Skarżyska do Tomaszowa, również z SU42 (tym razem w nowym ubarwieniu PR) na czele. W Opocznie wysiada spora część pasażerów, głownie ci z dużymi sakwojażami. Pobieżnie licząc - około 20-30 osób. Nieźle, jak na sobotę i linię z dwiema parami pociągów na dobę.  Na obrazkach: odjazd z Tomaszowa, Jeleń, Bratków, Szadkowice, Słomianka i Opoczno.

2009_05_30_15_11_20_tomaszow_mazowiecki.jpg2009_05_30_15_13_12_tomaszow_mazowiecki.jpg2009_05_30_15_14_56_tomaszow_mazowiecki.jpg2009_05_30_15_19_54_jelen.jpg2009_05_30_15_21_22_jelen.jpg2009_05_30_15_26_34_bratkow.jpg2009_05_30_15_27_50_bratkow.jpg2009_05_30_15_28_26_bratkow.jpg2009_05_30_15_33_08_szadkowice.jpg2009_05_30_15_36_12_szadkowice.jpg2009_05_30_15_36_46_slomianka.jpg2009_05_30_15_42_32_opoczno.jpg2009_05_30_15_42_52_opoczno.jpg2009_05_30_15_43_26_opoczno.jpg2009_05_30_15_43_44_opoczno.jpg

Za Opocznem stopniowo wjeżdżamy znowu w okolicę coraz bardziej zieloną i zadrzewioną, a proste dotychczas tory częściej zaczynają się wyginać, na początku dosyć łagodnie, im bliżej Skarżyska, tym ostrzej. Na tym odcinku mijamy też lokalną osobliwość - stacyjkę Nałęcz, położoną w środku lasu, miedzy dwoma przystankami. Tej stacji próżno szukać w rozkładzie jazdy pociągów osobowych. Nie zatrzymują się tam. Zdarzało się za to, że się na niej mijały. Zabawnie to wygląda, bo tarcza ostrzegawcza semafora wjazdowego Nałęcza stoi przy końcu peronu przystanku w Rudzie Białaczowskiej. A mimo to stacja tkwi schowana w lesie. Zastanawiające. Na "prawdziwą" stację (tzn. taką z peronem dla pasażerów) wjeżdżamy kilka minut później. To Końskie - tutaj widać, że kiedyś ruch towarowy był większy - przed stacją osobową mijamy długie, zardzewiałe i zarośnięte tory towarowe i bocznice, prawdopodobnie kiedyś obsługujące okoliczne zakłady przemysłowe. W Końskich znowu kilkunastu pasażerów opuszcza pociąg, który robi się już mocno pusty. Tym bardziej, że podczas całej jazdy z Tomaszowa prawie nikt jeszcze do niego po drodze nie wsiadł. Na obrazkach: wyjazd z Opoczna, Sitowa, Petrykozy, Ruda Białaczowska, Nałęcz, Kornica i Końskie.

2009_05_30_15_44_26_opoczno.jpg2009_05_30_15_44_44_opoczno.jpg2009_05_30_15_49_36_sitowa.jpg2009_05_30_15_55_42_petrykozy.jpg2009_05_30_16_00_26_ruda_bialaczowska.jpg2009_05_30_16_03_00_nalecz.jpg2009_05_30_16_03_40_nalecz.jpg2009_05_30_16_07_04_kornica.jpg2009_05_30_16_10_30_konskie.jpg2009_05_30_16_11_10_konskie.jpg

Między Końskimi a Skarżyskiem wreszcie, na co czekałem od rana, robi się przez chwilę słonecznie i letnio. W popołudniowym, ciepłym słońcu pięknie prezentuje się zwłaszcza nierealnie zielony peron w Czarnieckiej Górze. Ślicznie wygląda też na tle granatowo-burego nieba urokliwy dworzec w Stąporkowie (szkoda, że w tej sporej w końcu miejscowości wysiadają tylko dwie czy trzy osoby). Ostatni odcinek do Skarżyska to już trochę podróż z duchami. "Duchową" atmosferę wzmacniają tajemnicze ruiny w Sołtykowie i tamtejszy dworzec, ukryty przed spojrzeniami nielicznych podróżnych w gąszczu niemal amazońskim. Ostatnią stacją przed Skarżyskiem jest Bliżyn - z malutkim, ładnym i dobrze się trzymającym budynkiem dworcowym, będącym jednocześnie siedzibą dyżurnego ruchu. Na kilku ostatnich przystankach pojawia się cieniutki strumyczek wsiadających - po jednej, po dwie osoby czekają na pustych peronach. Wysiadających już prawie nie ma - kto jeszcze nie wysiadł, jedzie już do końca. Dojeżdżamy do Skarżyska planowo, zatrzymując się na tradycyjnym dla osobówek z Tomaszowa ślepym torze przy peronie pierwszym. Podobała mi się ta jazda - szybko, ładne stacje, miłe dla oka krajobrazy. Oby przerwa (bo głęboko wierzę, że to będzie tylko przerwa) w kursowaniu pociągów na tej linii była jak najkrótsza. Na obrazkach: odjazd z Końskich, Wąsosz Konecki, Czarniecka Góra, Stąporkow, Wólka Plebańska, Sołtyków, Gilów, Bliżyn, Brzask i Skarżysko Milica.

2009_05_30_16_12_42_konskie.jpg2009_05_30_16_19_42_wasocz_konecki.jpg2009_05_30_16_23_14_czarniecka_gora.jpg2009_05_30_16_27_42_staporkow.jpg2009_05_30_16_28_14_staporkow.jpg2009_05_30_16_29_20_staporkow.jpg2009_05_30_16_33_48_wolka_plebanska.jpg2009_05_30_16_34_54_wolka_plebanska.jpg2009_05_30_16_39_42_soltykow.jpg2009_05_30_16_40_02_soltykow.jpg2009_05_30_16_44_06_gilow.jpg2009_05_30_16_47_22_blizyn.jpg2009_05_30_16_51_44_brzask.jpg2009_05_30_16_55_34_brzask.jpg2009_05_30_16_56_40_skarzysko_milica.jpg

Zanim opiszę moje perypetie skarżysko-kieleckie, jeszcze słów kilka o wagonie, w którym spędziłem ostatnie dwie godziny. Była to bardzo rzadka wersja bonanzy z siedzeniami pokrytymi ekskluzywnym, czarnym skajem. Pierwotnie pewnie wszystkie takie były, ale czas robi swoje. Część siedzeń wymieniono na standardowo czerwona, niektóre zaś były artystycznie łaciate - np. siedzisko czerwone, oparcie czarne. Albo na odwrót. Wagon w środku czyściutki, z wodą, ręcznikami, mydłem i papierem toaletowym. I pachnącym WC. Może dlatego pachnącym, że nikt nie korzysta? Może to jest w ogóle wyjaśnienie fenomenu czystości toalet w lokalnych pociągach? W dalekobieżnym pośpiechu kolejka przez całą drogę czeka w przedsionku, trudno by było utrzymać czystość. Bo tory nierówne i wyboiste (słynny wiersz o sikaniu w pociągu się kłania). A taki osobowy do Skarżyska? Nie dość że pustawy, to jeszcze po tak nieprzyzwoicie równych torach jedzie... Kilka fotek czarnych siedzeń, oraz obrazujących klaustrofobiczną "kameralność" bonanzowego WC, tablicę kierunkową pociągu i ślepy tor w Skarżysku, poniżej.

2009_05_30_15_45_50_opoczno.jpg2009_05_30_15_46_32_opoczno.jpg2009_05_30_15_46_18_opoczno.jpg2009_05_30_16_33_12_staporkow.jpg2009_05_30_17_01_26_skarzysko-kamienna.jpg2009_05_30_17_02_16_skarzysko-kamienna.jpg

A samo Skarżysko to ciekawa, duża stacja i nieciekawe prowincjonalne miasto. Na stacji można zaobserwować zróżnicowany tabor pasażerski, bo zajeżdżają tu pociągi Kolei Mazowieckich, zestawione z nowych piętrusów Bombardiera, kursują też świętokrzyskie "tramwaje" - EN81 - do Ostrowca i Kielc. Dzięki temu w jednym miejscu, w dodatku w województwie niespecjalnie "ukolejowionym" podziwiałem w tym samym momencie sporo ultranowoczesnego, jak na Polskę, taboru. Z Warszawy przyjechał piętrowy pociąg KM, a w tym samym czasie nieśpiesznie manewrowały dwa EN81. Po obfotografowaniu stacji i tych ciekawostek na kółeczkach, ruszyłem na miasto. Miasto, a może raczej dużą wieś? Sobotnie popołudnie, a ulice puste jak po ataku biologicznym. Wychodząc przed dworzec, trafia się na wielkie pustkowie z tu i ówdzie sterczącymi betonowymi blokami. A przed dworcem, oczywiście, stoją stada busów. Niezbyt ładnych i niezbyt nowych. Za to nowa jest tablica dumnie informująca, że w Skarżysku mieści się siedziba lokalnego zakładu PKP Cargo. Ponieważ spanie miałem zarezerwowane w Krakowie, dalszy plan wycieczki przewidywał jazdę TLK "Pobrzeże" do Krakowa. Jednak do "Pobrzeża" czasu dużo było, ja łaknąłem kawy, a mizeria Skarżyska zniechęciła mnie do poszukiwania tam jakiegoś miejsca do nasycenia się tym napojem. Postanowiłem udać się do lokalnej metropolii, by tam spożyć aromatyczny napar. Akurat trafił się pośpieszny "Staszic" z Warszawy do Kielc. Wsiadłem doń bez wahania, zajmując przedział kilka metrów od służbowego. Jednak drużyna (w połowie wąsata, w połowie, hm... cycata) nie pofatygowała się sprawdzić mi biletu. Zbyt była zajęta emitowaniem paszczami grubych słów. Których słuchanie wypełniło mi czas krótkiej podróży do stolicy województwa scyzorykowego. Na obrazkach stacja i dworzec w Skarżysku oraz jego puste okolice.

2009_05_30_17_04_36_skarzysko-kamienna.jpg2009_05_30_17_05_44_skarzysko-kamienna.jpg2009_05_30_17_05_54_skarzysko-kamienna.jpg2009_05_30_17_06_44_skarzysko-kamienna.jpg2009_05_30_17_07_04_skarzysko-kamienna.jpg2009_05_30_17_09_56_skarzysko-kamienna.jpg2009_05_30_17_10_10_skarzysko-kamienna.jpg2009_05_30_17_15_14_skarzysko-kamienna.jpg2009_05_30_17_15_36_skarzysko-kamienna.jpg2009_05_30_17_46_30_skarzysko-kamienna.jpg

Kielce mają jeszcze jedną, poza byciem największym miastem w okolicy, przewagę nad Skarżyskiem. Na dworcu jest zainstalowany elektroniczny system informacji wizualnej. Który czasem bywa źródłem radości, ale czasem też się do czegoś przydaje. Dzięki niemu dowiedziałem się od razu po opuszczeniu "Staszica", że "Pobrzeże" ma opóźnienie 40 min. Co dało mi czas na spokojną przechadzkę ulicą Sienkiewicza - kieleckim pokazowym deptakiem i spokojne wypicie kawy. I na podziwianie odjazdu z Kielc "Ustronia" z Krakowa do Kołobrzegu - jednej z ostatnich Prawdziwych Rzeźni, z wagonami po horyzont i dziesiątkami pasażerów wewnątrz. Oraz na obserwację ciekawych obrzędów, odprawianych przez pracowników prestiżowej, flagowej spółki przewozowej spod znaku trumienki. Przyjechał był sobie bowiem do Kielc "Sztygar" z Krakowa do Lublina. Przyjechał, i stanął, bo rozkładowo ma ~40 min. postoju, a że rezerwy w rozkładzie muszą być, to przyjechał za wcześnie, i stać miał prawie godzinę. Jak na Ukrainie. Ludzie, niezbyt zresztą liczni (kto by chciał czymś takim jeździć, co więcej stoi, niż jedzie - i jeszcze płacić jak za zboże) ruszyli sobie na spacerki po peronie, a niektórzy nawet na miasto poszli po zakupy. Kabaret. A tak naprawdę tylko uwertura. Bo prawdziwy kabaret był później. "Sztygara" w Kielcach łączą z dwóch części - krakowskiej i katowickiej. Pewnie dlatego musi prawie godzinę stać - to poważna czynność, wymagająca skupienia. Do przestawienia wagonów krakowskich na sąsiedni tor nie wystarczy zaś lokomotywa EU07, przypięta cały czas do składu. W tym calu należy użyć lokomotywy manewrowej. Więc przyjechała SM42 w barwach IC, doczepiło ją trzech panów pomarańczowych do lokomotywy właściwej, i całe towarzystwo bardzo powoli się oddaliło. Łączenia już nie mogłem podziwiać, bo zapowiedziano przyjazd "Długosza" z Lublina do Krakowa ("Pobrzeże" zwiększyło właśnie opóźnienie), zatem podreptałem na peron drugi, by zająć sobie jakiś wygodny przedział. Ostatecznie do Krakowa dojechałem prawie dwie godziny później niż planowałem. Opóźnionego "Długosza" dogoniło opóźnione "Pobrzeże", i, jako bardziej prestiżowe, wyprzedziło. A potem dalej się opóźniało, a wszystko, co za nim musiało się też opóźniać. Na obrazkach: "Ustronie" i "Sztygar" w Kielcach.

2009_05_30_19_13_10_kielce.jpg2009_05_30_19_16_44_kielce.jpg2009_05_30_19_28_54_kielce.jpg

Jak zwykle skrócona wersja tego wpisu pojawi się także na pl.misc.kolej, zaś pełną fotorelacja z wycieczki umieściłem w tej galerii. Zapraszam po świętokrzysku, scyzorykowemu i babojagowemu.

Dodaj komentarz

Plain text

  • Znaczniki HTML niedozwolone.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.
CAPTCHA
Nie jestem robotem!