2009-08-22/23
Letnia wycieczka w Góry Bystrzyckie
Kolejna relacja kolejowa powstała przy okazji wycieczki w celu niekolejowym. Moja druga w ubiegłym roku podróż w Kotlinę Kłodzką zaowocowała następną porcją wrażeń i spostrzeżeń. Pozwoliła także uzupełnić zdjęcia z linii Wrocław - Lichkov i Kłodzko - Kudowa o wizerunki przystanków i stacji, których nie udało mi się uwiecznić podczas wycieczki poprzedniej. A wracając do Wrocławia mogłem przyjrzeć się miłej stacyjce w Długopolu.
Podróż zaczęła się, tradycyjnie, we Wrocławiu, tym razem Głównym. Dzień był (Znowu! Prześladują mnie te chmury) deszczowy i ponury. Osobowy do Kłodzka podstawiono przy peronie trzecim. Na sąsiednim torze stał pośpieszny "Roztocze" do Przemyśla i Zamościa. Jego zamojska część, razem z wszystkimi innymi pociągami do Zamościa, miała odejść już za kilka dni do Krainy Wiecznych Skomunikowań. Zrobiłem zatem pamiątkowe fotki, które mogę zadedykować najlepszym specjalistom od kolejowego marketingu i zarządzania z PKP Intercity i PKP SA. Brawo, panowie, dobrze Wam idzie. Zostały jeszcze pociągi we Wrocławiu, Warszawie, Krakowie czy Poznaniu, ale i im dacie radę. Wierzę w Was! "Roztocze" nie sprawiało wrażenia niepotrzebnego pociągu, który czeka rychła likwidacja. Krótki skład szybko wypełniał się pasażerami, podobnie zresztą jak mój osobowy do Kłodzka. Jeszcze krótszy, bo zestawiony z jednego EN57. Zardzewiałego i z odpryskującym lakierem. Ale na chodzie. Z połowicznym zapełnieniem odjechaliśmy z Wrocławia zgodnie z planem. Co ciekawe - mimo soboty i bardzo "turystycznej" stacji docelowej większość pasażerów stanowili ludzie wracający z Wrocławia do okolicznych miejscowości. Za Strzelinem zrobiło się pusto. Na obrazkach poniżej peron trzeci we Wrocławiu i pociągi przy nim stojące. A także niektóre stacje i przystanki między Wrocławiem a Kamieńcem: Smardzów Wrocławski, Żórawina, Węgry, Boreczek, Warkocz, Biały Kościół, Henryków i Starczów.
Podróżując przynajmniej raz w roku linią do Międzylesia z przykrością obserwuję jej pogarszający się stan techniczny. Coraz wolniej się tędy jeździ. Oczywiście nie jest to nic nowego dla obeznanych z naszymi kolejami. Odcinek Wrocław - Strzelin jeszcze wygląda w miarę dobrze, chociaż okropny hałas podczas jazdy świadczy o kiepskich parametrach torów także tutaj. Ale przynajmniej jedzie się w miarę szybko, a dwa tory nie wymuszają dodatkowych postojów na mijanki. Najgorzej jest między Strzelinem a Kamieńcem. Jeden tor - więc trzeba stawać i czekać na pociągi z naprzeciwka. Dodatkowo linia robi się na tym odcinku kręta i jest w dużo gorszym stanie technicznym - więc trzeba też wytrzymać ślimacze tempo jazdy i słuchać nieustannego skrzypienia i trzeszczenia wagonów. A odległości między stacjami są spore, co wzmaga wrażenie niesłychanie wolnej jazdy. Dwa razy się na tym odcinku mijaliśmy z pociągami do Wrocławia - w Białym Kościele i Starczowie. W Starczowie prawie zawsze się z czymś mijam - niezależnie od kierunku podróży. Od Kamieńca (w którym linia do Międzylesia krzyżuje się z magistralą podsudecką) znowu są dwa tory. I znowu jedzie się szybciej, mimo górskiego charakteru linii, która na tym odcinku przebija się wzdłuż Nysy Kłodzkiej przez Góry Bardzkie do Kotliny Kłodzkiej. Krajobrazy są bardzo miłe dla oka, szczególnie w Bardzie. Warto tam przyjechać tylko po to, by na nie popatrzeć. Na obrazkach: mijanka w Starczowie i kolejne przystanki pociągu: Kamieniec Ząbkowicki, Suszka, Bardo Przyłęk i Bardo Śląskie.
W Kłodzku trzeba się było przesiąść na pociąg do Kudowy (wówczas jeszcze do Kudowy jeździły pociągi). Kilkanaście osób (tak na oko połowa z tych, którzy dojechali do Kłodzka) przeszło kładką z peronu drugiego na pierwszy, by zająć miejsca w pojedynczej bonanzie ciągniętej przez SP32. Przedsionki i część przedziałów pasażerskich zapełniły rowery i ich miłośnicy. Ruszyliśmy. Najpierw powoli, jak żółw ociężale... Nie. Na odwrót. Między Kłodzkiem a posterunkiem odgałęźnym Kłodzko Nowe, z krótkim postojem w Mieście, przemknęliśmy sprawnie i szybko. Dopiero po zjechaniu w Kłodzku Nowym na linię do Kudowy zaczęła się jazda powolna i ociężała. I trwała przez całą podróż do Dusznik. Spacerowe tempo pozwoliło, mimo niesprzyjającej pogody, otworzyć okna wagonu i podziwiać krajobrazy. A wszyscy bywalcy wiedzą, że linia kudowska ma pod tym względem bardzo dużo do zaoferowania. Co prawda najładniejsze widoki są między Dusznikami a Kudową (kto chce je zobaczyć niech zajrzy do galerii z maja 2009), ale i bardziej płaski odcinek do Dusznik pozwala sycić oczy. W Dusznikach wysiadła połowa pasażerów (i połowa rowerów). Zaś z sąsiedniego toru odjechał również jednowagonowy pociąg do Kłodzka. Spodziewałem się w nim powietrza - a byli ludzie. Całkiem sporo - kilkanaście osób. Jak na tę porę, ten kierunek i te prędkości - wielki sukces. Co będzie dalej z linią do Kudowy? Lokalne samorządy i urząd marszałkowski chcą ją wyremontować, by dać ludziom szansę na szybki i sprawny dojazd do kurortów. PLK oczywiście miga się, jak może. PKP to PKP. Póki co zawieszono kursowanie pociągów do Kudowy... Na obrazkach: Kłodzko Miasto, Kłodzko Nowe, Stary Wielisław, Szczytna i mijanka w Dusznikach.
Po opuszczeniu pociągu w Dusznikach dalsza część wycieczki miała już niewiele wspólnego z koleją. Aż do powrotu. Jak poniżej zobaczycie na obrazkach - pogoda drugiego dnia była prześliczna. Chyba w ramach rekompensaty za deszcz lejący przez prawie cały dzień poprzedni. Po przejściu zalesionych i bezludnych Gór Bystrzyckich trzeba było wrócić do Wrocławia. Oczywiście pociągiem. Nigdy wcześniej nie wsiadałem w Długopolu. Miasteczko reklamuje się jako najmniejsze z uzdrowisk Kotliny Kłodzkiej. I rzeczywiście jest malutkie, ale bardzo pięknie położone. Przystanek kolejowy leży na uboczu, nad miastem, w lesie porastającym górskie zbocze. Górzysty charakter podkreśla tunel, do którego tory wchodzą tuż za peronem. Linia Lichkov - Wrocław na tym odcinku (aż do Kłodzka) jest jednotorowa, więc w Długopolu jest jeden tor, jeden peron i przy nim spory dworzec. Oczywiście absolutnie pozbawiony funkcji dworcowych. Na pięterku są mieszkania (pewnie kolejowe) na dole zaś zabita dechami i zakratowana nieczynna poczekalnia. Część peronu przykrywa drewniana wiata, mocno zużyta. Pewnie ja za jakiś czas zdemontują i postawią coś w rodzaju przystanku PKS. Obrazki z Długopola poniżej.
Nadjechał weekendowy przyspieszony osobowy z Międzylesia do Wrocławia. EN57. Pojedynczy. Czyli za krótki, co się miało bardzo niedługo okazać. W Długopolu wsiadło tylko kilka osób. Potem, w Bystrzycy Kłodzkiej Przedmieściu, nie wsiadł nikt - za to staliśmy tak około dziesięciu minut, czekając na mijankę z pociągiem z Wrocławia. Przeszedłem się kawałek po peronie i zrobiłem kilka zdjęć w miłym świetle zachodzącego słońca. Ale już w Bystrzycy Kłodzkiej dosiadło się kilkadziesiąt osób, a w Kłodzku czekał tłum. I miejsc siedzących w pociągu zabrakło. Tłok w przejściach między ławkami i w przedsionkach od Kłodzka uniemożliwił mi działalność fotograficzną. Tylko w Starczowie, gdzie zatrzymaliśmy się na mijankę ze "Szczelińcem" z Poznania do Kudowy (2 przedziałowe wagony z EU07 na czele) zrobiłem parę zdjęć, zresztą ostatnich podczas tego wyjazdu. Do Wrocławia dotarliśmy z niewielkim opóźnieniem, równo z nadciągającą nocą. Chłodną i wietrzną. Jak to przy końcu lata. Na obrazkach: Bystrzyca Kłodzka Przedmieście, Bystrzyca Kłodzka, Gorzanów i nieśmiertelna mijanka w Starczowie.
Więcej obrazków z opisami możecie zobaczyć w galerii poświęconej temu wyjazdowi, do której, jak zawsze, z całego serca zapraszam.
Add new comment