2009-11-07
Wrocław Leśnica - Wrocław Główny - Ostrów Wielkopolski - Kluczbork - Opole Główne (- Wrocław Główny - Wrocław Leśnica)
Małe, melancholijne, jesienne kółeczko. Trochę w słońcu, przeważnie we mgle, pod koniec w deszczu. Lokalne pociągi, trochę zamieszania z komunikacją zastępczą między Wrocławiem Głównym a Nadodrzem. I zaliczenie w drugą stronę reaktywowanego odcinka Opole - Kluczbork. Miał być jeszcze mój pierwszy przejazd z Opola do Jelcza Laskowic, ale ze względu na fatalna pogodę zrezygnowałem z tego punktu programu wycieczki.
Listopadowy poranek był zimny, mglisty i wilgotny. Nie chciało mi się wychodzić z domu, nie chciało mi się nigdzie jechać, i pewnie gdyby nie upływający rychło termin ważności REGIO Karnetu przykryłbym się kołdrą i spał dalej, zamiast zrywać się szarym świtem i pośpiesznie ubierać. Dworzec Wrocław Leśnica, otoczony bezlistnymi drzewami, w mglistym półmroku nie wyglądał przyjaźnie.
W zabazgranym i brudnym holu chrapał donośnie sporych rozmiarów żul, więc nawet nie wchodząc do środka udałem się na peron. Cały czas po cichu licząc, że wycieczka zostanie szybko zakończona. Poprzedniego dnia na rozjazdach podg. Grabiszyn doszło do wykolejenia pociągu do Poznania. Wyłączenie z ruchu Grabiszyna jest zawsze sporym problemem dla kolejarzy i pasażerów. Wszystkie pociągi, zmierzające do Wrocławia Głównego od strony Wałbrzycha, Legnicy, Głogowa, Leszna i Oleśnicy muszą bowiem przez ten posterunek przejechać. Czekając w Leśnicy na pociąg, mający mnie dowieźć do Dworca Głównego, nie wiedziałem czy do tego Głównego dojadę, ani czy stamtąd zgodnie z planem odjedzie osobowy do Ostrowa, którym miałem podróż kontynuować.
Pociąg z Legnicy do Wrocławia przyjechał jednak planowo, i planowo dowiózł mnie na Dworzec Główny. Gdzie zastałem, jak to przy takich okazjach, spore zamieszanie. Szybko okazało się, że ruch od strony Głogowa, Jeleniej Góry i Legnicy przebiega normalnie, natomiast wszystkie pociągi lokalne w stronę Poznania i Oleśnicy odjeżdżają odpowiednio z Mikołajowa i Nadodrza. Zaś pasażerów na te stacje dowożą autobusy zastępcze, podstawiane przez Przewozy Regionalne na przystanku przy ul. Suchej. Pociągi dalekobieżne kierowano trasami objazdowymi, co powodowało kilkudziesięciominutowe opóźnienia.
Na przystanku za dworcem oczywiście nie było żadnych autobusów zastępczych, za to sterczało tam kilkadziesiąt osób na nie oczekujących, wśród nich również konduktorzy z pociągów do Kluczborka i Ostrowa. Którzy, podobnie jak otaczający ich pasażerowie, nie widzieli ani kiedy przyjedzie jakiś autobus (jeden miał odjechać na Mikołajów, drugi na Nadodrze), ani o której z tego Nadodrza odjadą ich pociągi. Zebrany tłumek z dużym spokojem przyjmował te wieści, w końcu pasażerowie polskiej kolei, jak by się ona aktualnie nie zwała po którejś tam reformie, wiedzą doskonale, czego się można po niej spodziewać. W końcu nadjechał autobus – zwykłe przegubowe Volvo MPK Wrocław z napisem „AWARYJNY” na wyświetlaczach. Kierowca oświadczył, że jedzie na Mikołajów. A że żaden pociąg w stronę Poznania akurat nie był spodziewany, prawie nikt się tym autobusem nie zabrał. Oczekujący na przystanku chcieli jechać w stronę Kluczborka i Ostrowa, a te dwa pociągi miano podstawić na Nadodrzu. Po kilkunastu minutach (i dobre pół godziny po moim planowym odjeździe) nadjechał kolejny autobus MPK, tym razem na Nadodrze. Przez… Mikołajów, bo przecież stamtąd też ktoś do Ostrowa mógł chcieć jechać.
Po kilkunastominutowej podróży zapełnionym autobusem wysiadłem przed dworcem Wrocław Nadodrze. Który już od dawna jest wyposażony w system wizualnej informacji pasażerskiej. Rzecz nie do przecenienia w sytuacjach awaryjnych, kiedy trzeba sprawnie pokierować tłumem zdezorientowanych pasażerów. Więc, jakże by inaczej, tablice informacyjne w holu zostały wyłączone (pewnie nikt nie umiał przeprogramować ich, żeby pokazały informacje niestandardowe). Ludzie z nawyku ruszyli na peron drugi, skąd zwykle odjeżdżają pociągi. Przy pierwszym podstawiano niegdyś osobowe do Trzebnicy i Opola przez Swojczyce, ale od kiedy przestały kursować, peron ten pełni funkcje dekoracyjne. Wyległ więc tłumek ludzi na pusty peron drugi, gdzie pociągu ani widu, ani słychu. Przy pierwszym zresztą też. Znowu nikt nic nie wiedział. Ni z tego, ni z owego, na tor przy sąsiednim peronie zakradł się pojedynczy EN57. A za nim drugi. Cichutko, dyskretnie. Gdy już się ustawiły, ktoś sobie chyba przypomniał o pasażerach, bo rozległa się zapowiedź z megafonów, że pociągi do Ostrowa i Kluczborka są podstawione na torze przy peronie pierwszym. Najpierw odjedzie Ostrów, potem Kluczbork. Trzeba było szybko zmienić peron, bo a nuż wezmą i odjadą bez pasażerów? Rzeczywiście, odjechaliśmy bardzo szybko, ledwo ostatni chętni zapakowali się do wagonów.Jak na sobotę i niecodzienne okoliczności frekwencja była dosyć obfita – ? miejsc siedzących została zajęta. Z około czterdziestominutowym opóźnieniem wyruszyliśmy z Nadodrza w stronę Oleśnicy. Na obrazkach: Nadodrze, kolejne przystanki we Wrocławiu: Sołtysowice i Psie Pole oraz Borowa Oleśnicka i podg Łukanów.
Połączenie Wrocławia z Warszawą przez Ostrów, Kalisz i Łódź nie ma już w ruchu pasażerskim takiego znaczenia, jak kilkanaście lat temu. Kiedyś kursowało tędy kilka pociągów pośpiesznych, w tym międzynarodowe do Pragi, Lipska i Frankfurtu, a także prestiżowy ekspres „Odra”. Dziś pociągi kwalifikowane PKP Intercity jadą naokoło przez Opole albo Poznań, bo mimo nadkładania drogi i tak są w Warszawie szybciej, niż wlokąc się coraz bardziej zaniedbaną trasą przez Łódź. Kursują nią prawie wyłącznie pociągi Przewozów Regionalnych - do Ostrowa, Krotoszyna i Łodzi. Oraz jeden InterREGIO relacji Wrocław – Warszawa. Na odcinku Wrocław – Ostrów pociąg jedzie kilkoma liniami: najpierw dwutorową linią do Kalet, potem albo zmienia kierunek jazdy w Oleśnicy i kieruje się na północ dwutorowym kawałkiem linii Oleśnica - Chojnice, albo wjeżdża na tę linię łącznicą Łukanów – Dąbrowa Oleśnicka, omijając Oleśnicę. W Grabownie Wielkim opuszcza linię do Chojnic, skręcając na wschód i już do końca jednym torem podąża do Ostrowa. Skomplikowany układ sieci kolejowej w tym rejonie to oczywiście zaszłość historyczna - niegdyś były to tereny przygraniczne - najpierw między cesarstwami Rosji i Niemiec, później między Niemcami a Polską. Po II Wojnie Światowej i włączeniu Dolnego Śląska do Polski istniejący układ został utrzymany, a o szybkim połączeniu kolejowym Wrocławia z Warszawą tylko mówi się ciągle i mówi, wymyślając coraz to nowe projekty (ostatnio sławetny „Y”). Na obrazkach poniżej kolejne przystanki: Oleśnica Rataje, Dąbrowa Oleśnicka, Grabowno Wielkie, Twardogóra Sycowska, Bukowina Sycowska, Międzybórz Sycowski, Pawłów Wielkopolski, Sośnie Ostrowskie, Granowiec, Garki, Odolanów, Tarchały Wielkie, Topola Osiedle oraz spowita we mgłę stacja w Ostrowie.
Po odjeździe z Wrocławia ku mej radości poprawiła się pogoda – wyjrzało słońce, dzięki czemu mogłem zrobić kilka pięknych, jesiennych zdjęć ze złotymi liśćmi. Jednak im bliżej Ostrowa, tym za oknami było mroczniej i mgliściej. Frekwencja utrzymywała się na stabilnym poziomie ~30%, ze sporą wymianą pasażerów na przystankach. Do Ostrowa dotarłem pół godziny później niż przewidywał rozkład, ale niespecjalnie się tym przejąłem. Bo pociąg do Kluczborka miał odjechać za dwie godziny, więc czasu i tak miałem w bród. Zresztą dobrze się złożyło, że dojechałem później. Gdybym przyjechał planowo, pewnie poszedłbym na miasto i nie zobaczył pociągu pielgrzymkowego kolejarzy ze Szczecina do Częstochowy, który w kilka minut po moim przyjeździe przejechał przez Ostrów. A tak mogłem uwiecznić zestawiony z kuszetek i EP07 PKP Intercity skład.
A także kilka pociągów towarowych różnych przewoźników, które mimo wolnego dnia często przejeżdżały. Oraz perony, wiaty, dworzec i budynki stacyjne. Zimno szybko jednak wygoniło mnie z peronów, poszedłem więc zwiedzać dworzec i okolice.
Dworzec to typowe pudełko bez jakichś wielkich walorów estetycznych, z przeszklonym holem w centralnej części. Wewnątrz kasy PKP i PKS, kiosk, automaty z napojami i kawą, skrytki bagażowe, nic szczególnego. Czysto, nie śmierdzi, żuli w poczekalni, mimo niesprzyjającej pogody, nie stwierdziłem. Przed dworcem postój taksówek (też typowe), dalej przystanki komunikacji miejskiej i PKS. Ostrów to miasto mocno związane z koleją – działały tu Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego (obecnie podupadła Fabryka Wagon, znana głównie ze nieudanej prywatyzacji), mieścił się Zakład Taboru PKP, od niedawna ma swą siedzibę zakład remontu taboru PKP Cargo, były szkoły kolejowe. I, oczywiście, to duża stacja węzłowa, mniej może znacząca w dalekobieżnych przewozach pasażerskich, za to ważna dla ruchu towarowego - co było widać podczas mojego krótkiego pobytu.
Pociąg z Poznania do Kluczborka przyjechał z dziesięciominutowym opóźnieniem. EN57, skajowy, nagrzany w środku jak piec hutniczy i pełen ludzi. Którzy wracali najwyraźniej z sobotnich zakupów w mieście do okolicznych miejscowości, bo im bliżej końca jazdy, tym było ich mniej. Linia Poznań - Kluczbork najlepsze lata ma już za sobą (albo dopiero przed sobą). Znikły z niej prawie zupełnie połączenia dalekobieżne, na wielu odcinkach tory się sypią, więc aby utrzymać jaką-taką prędkość handlową pociągów jeżdżą one w obu kierunkach jednym, lepszym torem, którym jest a to tor lewy, a to prawy, w zależności od odcinka. I czasem muszą się, niczym na jednotorówce, mijać. Tak jak mój pociąg, który w Słupi oczekiwał na mijankę z nadjeżdżającym z naprzeciwka osobowym z Kluczborka. Ostatnio, gdy podróżowałem tą linią, miałem okazję przejechać się łącznicą Kępno – Hanulin, bowiem wówczas w Kępnie mój śp. pośpieszny "Wiking" odjeżdżał z peronów dolnych. Tym razem, jak to czyni każdy pociąg przelotowy w kierunku Kluczborka, przejechaliśmy górą. Z wiaduktu mogłem oglądać dolne perony. Kiedyś się w Kępnie przesiadałem i biegałem z góry na dół. Bardzo stresujące. Na obrazkach stacje i przystanki między Ostrowem a Kępnem: Janków Przygodzki, Przygodzice, Antonin, Niedźwiedź Wielkopolski, Ostrzeszów, Domanin, Hanulin, dwupoziomowe Kępno oraz mijanka w Słupi.
Przed Kluczborkiem, jakby mało było mgły i zimna, zaczął padać deszcz. Stwierdziłem, że jeżeli taka pogoda się utrzyma, nie będę już jechał z Opola do Jelcza Laskowic, co sobie wstępnie zaplanowałem, bo co to za zaliczenie linii, kiedy nic za oknem nie widać i żadnego zdjęcia na pamiątkę zrobić nie można. W Kluczborku byłem planowo. Ludzi ponurych, o skłonnościach czy myślach samobójczych ostrzegam – pod żadnym pozorem nie wchodźcie na dworzec w Kluczborku. A już w żadnym wypadku nie róbcie tego w listopadzie. Bo może to być dla Was bardzo nieprzyjemne i niezdrowe. Hol wygląda chyba dokładnie tak samo, jak dwadzieścia lat temu, gdy przesiadałem się tu, jeżdżąc kilka razy w roku z mamą do rodziny. Jest mroczny, ciasny i zaniedbany. Na suficie wiszą żyrandole identyczne, jak w moim przedszkolu i szkole podstawowej. Żarówki w nich umieszczone nie są mocne, a hol nie ma okien. Okienka kas malutkie i zakratowane. Na środku ławki, też chyba te same, co w latach mojego dzieciństwa. Szybko opuściłem to ponure miejsce. Na obrazkach stacje i przystanki między Kępnem a Kluczborkiem; Łęka Opatowska, Kostów, Byczyna Kluczborska, Biskupice koło Kluczborka, Krzywizna oraz sam Kluczbork ciemny wewnątrz a mokry na zewnątrz.
Zapowiedziano przyjazd osobowego z Opola, który miał za kilkanaście minut do Opola wracać, umożliwiając mi zaliczenie linii Kluczbork – Jełowa i czynnego odcinka linii Namysłów – Opole. W druga stronę, bo z Opola do Kluczborka jechałem niedługo po reaktywowaniu połączenia. Przyjechał jeden z nowych opolskich SA134. Jak na ten dzień i tę trasę – chyba trochę zbyt pojemny tabor. Przywiózł kilkunastu pasażerów i podobną ich ilość z zalewanego deszczem Kluczborka zabrał. Odjechaliśmy planowo. Na obrazkach: Wnętrze opolskiego SA134 i kolejne przystanki: Borkowice, Bukowo, Laskowice Oleskie, Kały i Jełowa.
Linia do Jełowej była przez kilka lat nieużywana. Połączenie pasażerskie między Kluczborkiem a stolicą województwa PKP „zawiesiły”, jak dziesiątki innych linii. I pewnie, gdyby nie stanowcza postawa i upór lokalnych władz, już by nigdy te pociągi nie ruszyły. Linia w kiepskim stanie technicznym, więc lokomotywy z wagonami puścić nie można. A naprawy torów zrobić niedasię. W końcu udało się załatwić zgodę na ruch lekkich szynobusów, i tylko taki tabor może dziś tą linia kursować. Przejazd trwa około godziny, i, jak widziałem podczas mojej podróży z Opola do Kluczborka dwa lata wcześniej, na brak pasażerów w dni robocze pociągi nie narzekają. W sobotnie popołudnie, w przeciwnym kierunku, frekwencja była słabiutka. Ale niczego innego się w ten dzień, o tej porze, i przy takiej marnej pogodzie nie spodziewałem. Oczywiście żadna stacja między Kluczborkiem a Opolem (łącznie z niegdyś węzłową Jełową, obecnie zarośniętą i pełną złomu) nie jest czynna. Smutno się robi na widok zaniedbanych dworców i zarośniętych torów, w jesienną szarugę wyglądają szczególnie żałośnie. Z drugiej strony dobrze, że pociągi jeżdżą, bo na wielu innych podobnych liniach nie dość, że dworce się walą a tory zarastają, nie ma też żadnej nadziei na powrót połączeń pasażerskich. Takie czasy nastały, że jeżeli po torach cokolwiek jeździ, to już się trzeba cieszyć. W Opolu dalej padało, wzgardziłem więc czekającym przy sąsiednim peronie pociągiem do Jelcza. Poczekałem w odnowionym kilka lat temu holu na najbliższy osobowy do Wrocławia. Którym sprawnie i w sporym tłoku (jak pociągi jeżdżą często i szybko, to klientów nie brakuje) dotarłem z powrotem do domu. A zaliczenie odcinka Opole – Jelcz ciągle przede mną. Na obrazkach przystanki między Jełową a Opolem: Osowiec Przystanek, Kotórz Mały i Opole Gosławice, a także piękny hol dworca w Opolu i mój pociąg z Kluczborka w strugach deszczu.
Tradycyjnie tę relację w nieco skróconej formie umieszczam również na najlepszej grupie dyskusyjnej o kolei. A ciekawych różnych szczegółów i szczególików z wycieczki zapraszam do galerii, gdzie mozna zobaczyć sporo obrazków z wielce interesującymi opisami.
Komentarze
Od Ostrowa do samego
Od Ostrowa do samego Kluczborka lepszym torem jest tor nr '2' - tam jest szlakowa 120 z paroma zwolnieniami do 100, po torze nr '1' mamy 30ke ;). Po ostatniej modernizacji odcinka Ostrow-Jarocin tam na obu torach predkosc wynosi 120 ;)
Ale za Jarocinem w stronę
Ale za Jarocinem w stronę Poznania już jest nieciekawie. Od Środy do Poznania jechałem w tamtym roku prawie godzinę pośpiesznym. Brrr. Chyba, że tam też coś zdążyli poprawić.
Dodaj komentarz